Po polsku
Home Su Chi siamo Importante Po polsku Catechismo Come la penso Dio č uno! Confessione Nuovo

 

                     

Na tej stronie znajdują się tłumaczenia niektórych tekstów z języka włoskiego a także teksty wyłącznie w języku polskim, które chcę aby również tutaj były dostępne.

**************************

Moim zdaniem....

 

Słyszałem kiedyś takie stwierdzenie jako odpowiedź na pytanie:

Co zrobić, żeby nie zawsze i wszystkim przytakiwać? - Mieć swoje zdanie!”

          To prawda, jesteśmy ludźmi wolnymi. Oczywiście obowiązują nas; szacunek do drugiego człowieka (co u Chrześcijan nazywa się miłością bliźniego) obrona wartości, w które wierzymy i tradycje w których wyrośliśmy. Ale mimo wszystko każdy z nas ma prawo do tego, aby, biorąc pod uwagę swoje pochodzenie, tradycje regionalne czy państwowe i szanując je, mimo wszystko miał swoje zdanie. Moje zdanie może się nie podobać, może być sprzeczne z ogólnie przyjętymi umowami, ale jako wolny człowiek mam prawo do osobistej oceny i własnego zdania prawie na wszystkie tematy. Prawie, bo mimo wszystko chociaż mogę mieć własne zdanie na wszystkie tematy, jest mądre i bezpieczne pewnych tematów nie ruszać, chociażby po to, aby innych nie gorszyć czy denerwować, ale mam prawo, kiedy to jest konieczne to moje zdanie wyrazić. No i będąc Chrześcijaninem, muszę podporządkować moje zdanie, Bożej Mądrości zawartej w Piśmie Świętym. Ale jest to bardzo specjalny teren. Nikt nie ma prawa mnie przekonywać na siłę do swojego zdania ani ja nikogo nie mam prawa przekonywać na siłę, aby przyjął moje zdanie, moje opinie a co gorsza, aby na siłę zmieniał swoje przekonania. To powinna zawsze działać we dwie strony.

           Po tym wstępie przejdę do pewnych konkretów. Od dawna, świerzbią mnie palce, aby napisać coś na pewne tematy, o których tyle mówi się teraz. Zacznijmy od pedofili. Celowo pominąłem słowo „w Kościele” bo tylko złośliwiec, i ignorant uważa, że największy problem na świecie to pedofilia w Kościele. To prawda, w Kościele, był jest i będzie problemem, bo jak każdy grzech działa na szkodę Kościoła i ludzi, nawet tych nie należących do Kościoła.

             Najpierw znowu deklaracja, wypływająca także z mojego osobistego zdania. Według mnie w każdej dyskusji lub pisemnym wyrażaniu własnej opinii należy uściślić poglądy i pojęcia na samym początku, dla przejrzystości wypowiedzi.

             Pedofilia jest paskudnym i wielkim przestępstwem. Pedofilia, to nie tylko zboczenie, ale i choroba umysłowa człowieka, który się jej dopuszcza. Pedofilia, nie jest wymysłem dzisiejszych czasów, ale była od zarania dziejów i wielu, nawet wielkich ludzi, miało ze sobą tego typu problemy. Pedofilia jest to wykorzystywanie dzieci do zadowolenia seksualnego osoby dorosłej. Z pedofilią należy walczyć wszelkiego rodzaju środkami, gdyż nie tylko krzywdzi dzieci, ale i wypatrza, wykrzywia ich pogląd na świat ludzi dorosłych i niszczy ich spokojną przyszłość. Jest brakiem szacunku do dzieci i młodzieży, gdyż dotyczy zgorszenia i wykorzystywania dzieci i młodzieży, ludzi, którym my starsze pokolenie jesteśmy winni szacunek i dobre, pozytywne ukierunkowanie na przyszłość, co powinno owocować także w naszym życiu. Oni powinni się z miłością zająć nami, kiedy my już będziemy niezdolni do wielu rzeczy. A przede wszystkim, gdy przejdziemy z fazy produktywności do fazy spokojnego odpoczynku.

                Z wielkim bólem należy stwierdzić fakt, że pedofilia dotyczy także ludzi, którzy są przedstawicielami Kościoła. Jest skromnym pocieszeniem fakt, że w Kościele przypadki pedofilii są znikome w porównaniu z innymi kategoriami życia społecznego. Skromnym pocieszeniem, gdyż wszyscy mamy prawo domagać się od ludzi należących do duszpasterstwa w Kościele, postaw pozytywnych, budujących i z dalekich od życia grzesznego. Niemniej jednak nikt nigdy nie może zapominać, że tam także są ludzie, którzy są jak wszyscy inni poddani korupcji grzechu i wszelakim pokusom, które dotyczą ludzkiego gatunku. Nigdzie nie jest zagwarantowane ze człowiek w sutannie jest pozbawiony ludzkich odczuć a z tym związanych także ludzkich pokus. Oczywiście, (...) „komu wiele jest dane, od tego więcej wymagać będą”. (Łuk. 12. 48)

                 Niestety od jakiegoś czasu, ten fakt nadużyć w kręgach Kościoła, ale należy także podkreślić, nielicznych przedstawicieli duszpasterstwa w Kościele, jest przez wrogów Kościoła wykorzystywana do walki właśnie z tą Chrystusową Instytucja. W zdecydowanej większości i jestem do tego bardziej niż przekonany, autorom tego ataku nie leży na sercu dobro pokrzywdzonych, ale obniżenie rangi Kościoła na świece, i wyrwanie jak największych pieniędzy za tak zwane odszkodowania.

              Owszem, jeszcze raz podkreślę, że pedofilia to straszne przestępstwo i powinno być tępione z całą surowością. Ale nie zgodzę się też z tezą, że biskupi specjalnie przykrywali fakty wykorzystywania dzieci przez księży. Do tego faktu należy podejść na spokojnie i ze zrozumieniem. My, którzy wzrastaliśmy w karności i bez Internetu, który obnaża wszystko, zostaliśmy wychowani w duchu miłości i respektu dla Kościoła, który jest nasza Matką. I robiliśmy i robimy wszystko, aby ratować reputacje Kościoła. To najprawdopodobniej jest podstawą biskupich decyzji, że księża oskarżani byli przenoszeni. Po pierwsze, aby natychmiast przerwać kontakt z ofiarą, by nie dochodziło do dalszych nadużyć, ale też i po to, aby ze spokojem przeglądnąć się tej sprawie zrobić dochodzenie i w ostateczności ukarać złoczyńcę. Ale jakkolwiek by nie było, sprawy nie były zamiatane pod dywan. Owszem mogło się i to zdążyć... wszędzie są ludzie. Natomiast polecam zawsze pamiętać o pewnych zasadach; nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, to po pierwsze. Po drugie i najważniejsze, sprawiedliwość bez miłosierdzia jest niesprawiedliwością i po trzecie, każdy ma prawo do obrony. Nie wolno karać czy skazywać człowieka bez sprawiedliwego procesu i tych zasad ludzie Kościoła muszą się trzymać. Wyrzucenie księdza z kapłaństwa czy też inna kara, natychmiast po oskarżeniu, zanim będzie miał możliwość bronić się, byłoby i jest niesprawiedliwością. Pan Jezus przewidział takie sytuacje, kiedy powiedział: „kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień”. (J 8,7)

                Spróbujmy zastanowić się nad takim zdarzeniem: Ktoś ma coś przeciwko mnie i robi wszystko, aby się zemścić. Wykorzystuje obecną sytuację, znajduje młodego chłopczyka, płaci mu i knują razem konkretna sytuację. Ja wchodzę do baru, czy też zatrzymuje się na stacji paliw po paliwo i idę, żeby skorzystać z toalety. W toalecie jest ten podstawiony chłopczyk, który nawet nie znając mnie, tak jak i ja jego, wybiega z toalety i krzyczy, że go chciałem tam zgwałcić... kto mi uwierzy, że to nie prawda? Zanim sprawdzą monitoring, (w toalecie nie ma monitoringu) lub zanim chłopczyk dorośnie i zaboli go sumienie, że uczestniczył w ustawce przeciwko niewinnemu księdzu, mnie już zniszczono.

                  Pomyślmy, ile zdarza się niesprawiedliwych pomówień? Osobiście nie wierzę, aby biskupi byli na tyle nierozsądni czy zdeprawowani, aby perfidnie kryć pedofilów, prawdziwych przestępców. Natomiast w zdecydowanej większości, księża byli, przenoszeni, aby jak to pisałem wyżej, przerwać kontakt z oskarżającymi, a gdy proces kanoniczny udowodnił im winę byli usuwani z kapłaństwa. Powie ktoś, dlaczego nie byli przekazywani władzą cywilnym i pod sąd. Otóż taki zarzut może wystawić tylko człowiek nie znający teologii i Pisma Świętego. To też trzeba przypomnieć niektórym domorosłym biblistom czy kanonistom, którzy bardzo szybko i chętnie forują oskarżenia udając, że chodzi im o oczyszczenie i dobro Kościoła, a tak na prawdę nie wiedzą Czym ten Kościół jest. Nas, wszystkich ludzi Kościoła (a do nich należą wszyscy ochrzczeni świeccy i duchowieństwo) obowiązuje to co jest napisane w Biblii. Przede wszystkim, miłość Boga i bliźniego. Ale nikomu z nas nawet Biblia, nie ogranicza wolności. Uczy nas jak z wolności korzystać, aby nie zatracić siebie i nie „pomóc” innym do zatracenia, ale nawet Bóg, chociaż jest Wszechmogący nie zrobi nic na siłę w życiu człowieka. Nikt z nas, żaden człowiek nie może być przymuszanym do tego, aby być świętym. Każdy musi umieć korzystać ze swojej wolności, ale nie można kogoś karać za to, że ktoś inny zrobił coś niedobrego. Jeśli kasjer w banku ukradł pieniądze, czy do więzienia idzie dyrektor, który go zatrudnił... było by absurdem. Tam, gdzie są ludzie tam też jest miejsce na pomyłkę. Kto z nas nigdy się nie pomylił? Kto z nas nie miał momentu słabości, momentu upadku? Ze złem trzeba i należy walczyć, ale dobro człowieka, nawet złego człowieka, powinno być zawsze szanowane.

                   Każdy ma prawo do sprawiedliwego osądzenia. Ale też i wszyscy mamy obowiązek sądzić sprawiedliwie. Nie tą sprawiedliwością na własny użytek, ale sprawiedliwością według prawdy. Sprawiedliwością według sumienia, w którym;  Sumienie moralne, obecne w sercu osoby, jest sądem rozumu, który nakazuje jej w odpowiedniej chwili pełnić dobro, a unikać zła. Dzięki sumieniu osoba ludzka rozpoznaje jakość moralną czynu, który zamierza wykonać, lub którego dokonała, biorąc zań odpowiedzialność. Człowiek roztropny słuchając sumienia moralnego, może usłyszeć Boga, który [do niego] mówi” (KomKKK 372)

               I tu powstaje problem, my Chrześcijanie, w jakim stopniu możemy odwoływać się do sumienia osób niewierzących lub wierzących na „swój sposób” i pałających chęcią zemsty za ich duchowe i fizyczne niepowodzenia...?

 

Osądzać - kto i kogo... a nawet kiedy?

                Dlatego też święty Paweł potępia fakt, że ludzie wierzący uciekają się do osądów wydawanych przez ludzi niewierzących... Święty Paweł wręcz zabrania, aby sprawy sporne dotyczące „braci” to znaczy ludzi należących do Kościoła, osądzali ludzie niewierzący... 

 

              Wy zaś, gdy macie sprawy doczesne do rozstrzygnięcia, sędziami waszymi czynicie ludzi za nic uważanych w Kościele!  Mówię to, aby was zawstydzić. Bo czyż nie znajdzie się wśród was ktoś na tyle mądry, by mógł rozstrzygać spory między swymi braćmi? A tymczasem brat oskarża brata, i to przed niewierzącymi.  Już samo to jest godne potępienia, że w ogóle zdarzają się wśród was sądowe sprawy.  (1Kor. 6, 4-6)

 

                Na pewno nie chodzi tutaj o to, aby ludzie wierzący byli wyjęci spod prawa cywilnego, ale właśnie tu, można się doszukiwać pewnego wytłumaczenia w postępowaniu ludzi Kościoła w stosunku do ludzi Kościoła. To nie krycie przestępców a obrona sumienia i działanie poprzedzone miłosierdziem.

 

                 I tutaj pojawia się wielka trudność ze sprawą donoszenia wkładom cywilnym. Jest kompletną bzdurą i wielkim nieporozumieniem przymuszać biskupów do tego, aby gdy dowiedzą się o fakcie pedofilii natychmiast donieśli na policję na księdza, który jest oskarżany. Pomijając już fakt, że żaden ojciec nie doniósł by na swoje dziecko, a biskup musi do swoich kapłanów podchodzić po ojcowsku, to jest niedopuszczalne, i na to nie ma żadnej władzy, aby biskup, który na przykład dowiedziawszy się o takim grzechu kapłana w czasie spowiedzi mógł na niego donieść na policję!!! Nie może i z tego nie zwolni go nawet najwyższa władza.  Mam tutaj pełną świadomość, że ludzie, którzy nie maja odpowiedniego przygotowania religijnego i katechetycznego, nie rozumiejąc, że kapłana obowiązuje bezwzględna tajemnica sakramentu spowiedzi, chcieli by aby kapłan łamiąc tę zasadę złamał sakramentalny sekret. Jeszcze raz podkreślam to jest nie możliwe. Dla pewnego rozjaśnienia czy wyjaśnienia, posłużę się przykładem przeze mnie wymyślonym, ale nie daleko od możliwości realnych.

                 Proszę sobie wyobrazić, że w kościele jest dwóch księży, jeden spowiada a drugi przygotowuje się do Mszy św. Tuż przed Mszą do konfesjonału podchodzi zakrystianin, bardzo niesympatryczny człowiek, którego obaj kapłani wręcz nie cierpią. Przystępuje do spowiedzi i wyznaje, że dolał do wina, księdzu, który teraz sprawuje Msze św. trucizny. Ludzka świadomość podpowiada spowiadającemu księdzu ze mógłby coś robić, aby uratować kolegę, ale nie może bo, nie może zdradzić nawet gestem grzechu, o którym dowiedział się w czasie sakramentu spowiedzi. Nie pozostaje mu nic innego jak przyglądać się jak jego kolega ginie przy ołtarzu a sprawca zbrodni jest przez niego rozgrzeszony... W żadnym wypadku kapłan spowiadający nie może zdradzić tajemnicy spowiedzi.

 

Wychowanie – sfera seksualności.

                 Pamiętam, i teraz przejdziemy do innego problemu, kiedy to media w Polsce szalały oskarżając Arcybiskupa Michalika po jego, owszem trochę niefortunnej wypowiedzi. Chodziło o to, że arcybiskup chciał w pewien sposób zwrócić uwagę na to, że zdążają się takie przypadki, kiedy dzieci same pchają się w ręce ludzi, nauczycieli, wychowawców, księży, szukając trochę zrozumienia, tkliwości czy uczucia przyjemności w obcowaniu z bliską osobą. Może się to zdarzyć, kiedy to patologia w rodzinie daje się we znaki dziecku, które potrzebuje uczucia. I nie ma co protestować czy oskarżać o dziwne skojarzenia. Takie przypadki też się zdąrzają. Nie możemy zapominać o tym, że obecnie dzieci co raz to wcześniej są rozbudzane seksualnie. Dawniej pewne rzeczy były do pewnego wieku tabu, czy też zakazane, muszę użyć tego sformułowania bez leku że zostanę źle zrozumiany. Dawniej tak w domu jak i w szkole czy innych kontaktach międzyludzkich pewne tematy nie były poruszane w obecności dzieci. Czy to przez szacunek, czy przez bojaźń przed gorszeniem, czy to przez nieprzygotowanie rodziców czy społeczeństwa w ogólności do zmierzenia się z tymi tematami. A może byliśmy inaczej wychowywani, w większej bojaźni Bożej. W bogobojnych rodzinach pewne słowa były pomijane lub używano słów zastępczych. Seks, ciąża, poród, stosunek seksualny, miesiączka, menstruacje czy sperma, były słowami prawie że zakazanymi, o których dzieci dowiadywały się w szkole na lekcjach biologii czy na katechezie, przygotowując się do Bierzmowania. Ale zauważyć i podkreślić należy, że wszyscy byli poczęci tak samo, rodzili się tak samo, grzeszyli tak samo... i może nie było takiej pogoni za seksem. A jeżeli już, to było to robione z wielką dyskrecją. Przynajmniej oficjalnie i właśnie dzieci były samo przez się chronione.     

                Owszem rozumiem, że czasy inne, że Internet, że publikacje... ale gdzie podziała się ta delikatność w stosunkach międzyludzkich? Gdzie podziała się miłość i szacunek dla niewinności dziecięcej. Co nam da, że w przedszkolu powiemy dzieciom, że to nie bocian przynosi dzieci (oczywiście piszę to z przesadą) czy że nie rodzą się pod liściem kapusty? Co to nam da, że powiemy dzieciom w przedszkolu, że to co mają pomiędzy nóżkami służy nie tylko do sikania?... Czy przez to będą mądrzejsze, czy raczej bardziej rozkojarzone...?

                 Wychowywałem się w rodzinie, gdzie jak pisałem wcześniej, o pewnych rzeczach nie mówiło się przy dzieciach, ale moja mamusia, nie pamiętam w jakim to było moim wieku, ale byłem jeszcze malutki, powiedziała mi, że jak się miałem narodzić to ona nosiła mnie pod serduszkiem... Pamiętam, że nie wiedziałem o co chodzi, ale wziąłem to jako piękną informacje. Moja mama nosiła mnie pod serduszkiem!

                  Potem na lekcjach biologii pani mówiła, jak to robią pszczoły, żeby były nowe pszczoły, jak to robią zwierzątka. Gdzieś tam widziałem dwa pieski w pewnej ciekawej pozycji... I tak w między czasie przybywało informacji z różnych dziedzin życia, aż wreszcie przygotowując się do sakramentu Bierzmowania, ksiądz katecheta wytłumaczył nam co to jest sex. Do czego służy i jak może być niebezpieczny, jeśli nie będzie przeżywany w szacunku do nauczania Bożego i z szacunkiem do drugiego człowieka. Równocześnie przyszło poznanie ciała ludzkiego na lekcjach biologii. Potem dalsza nauka, życie codzienne i studia dostarczyły mi dostatecznie dużo informacji, które mogę spokojnie przekazywać innym. Spokojnie, bo do tak poważnych rzeczy należy podchodzić ze spokojem a do dziecięcych pytań z wielkim szacunkiem i mądrością.

                Jak zwykle nie chcę być dla nikogo przykładem. Nigdy nie bałem się i nie boję trudnych pytań, ale i nigdy nie przesadzam z ilością informacji dawanych słuchaczom. A i tu mądrość Boża podpowiada nam sposób postępowanie.

Święty Paweł w liście do Koryntian pisze bardzo mądre i przydatne zdania...

        Mleko wam dałem, a nie pokarm stały, boście byli niemocni; zresztą i nadal nie jesteście mocni. Ciągle przecież jeszcze jesteście cieleśni. (1Kor, 3,2)

 

                W żadnej dziedzinie nie można edukacji zaczynać od końca, czyli od podania uczniom ostatnich informacji, bo jeśli słuchacze nie otrzymają stopniowo pewnych informacji to mogą mieć problemy z ich zrozumieniem a czasami może im to zrobić więcej złego niż dobrego. Moim zdaniem tak się dzieje w edukacji seksualnej. Odkąd świat istnieje, przekazywanie życia odbywa się zawsze w ten sam sposób. Nie ma w historii takich przypadków, że ktoś musiał uczyć się w specjalny sposób jak przekazywać życie... I w przypadku ludzi, stworzeń używających rozumu i racji, wszelkie zdobywanie informacji wchodzenie w posiadanie informacji, musi być stopniowe i mądre ze strony tych, którzy te informacje przekazują. Chyba zawsze w każdej epoce seks, działał na ludzi jak narkotyk, ale do dzisiaj ludzie, biorąc pod uwagę w jakiś sposób Boże prawo, regulowali swoje postępowanie w tej kwestii „impulsami” sumienia... Dziś wszystko robi się bez sumienia... byle sobie użyć... nie ma nadziei na życie wieczne, a więc im więcej teraz się zabawisz tym jesteś szczęśliwy. A kobiety (oczywiście nie wszystkie) są w tym gorsze od mężczyzn.

 

          Pamiętam taki mały epizod z mojego doświadczenia kapłańskiego. Chodząc po kolędzie w jednej parafii, zaszedłem do pewnej rodziny. W tej rodzinie, gdzie żyła już czteroletnia Giulia, jej mama spodziewała się dziecka. Po modlitwie, kiedy przyszedł czas na rozmowę, oczywiście rodzice pochwalili się tym, że Giulia będzie miała braciszka. Giulia oderwała się od klocków, które układała, podbiegła do mamy objęła ją i ucałowała w widocznie już zaokrąglony brzuch. A do mnie powiedziała: tam rośnie mój braciszek. Odpowiedziałem ze to wielka radość, bo za parę miesięcy będzie mogła się nim opiekować, a kiedy podrośnie będzie miała się z kim bawić. Giulia była zachwycona, ale w pewnym momencie podbiegła do mnie i tak porostu zapytała: a jak to tata zrobił, że nasionko znalazło się w brzuszku mamy... Możemy sobie wyobrazić momentalne zadziwienie dziecięcym pytaniem. Oczy obojga rodziców, a matki wyraźnie zażenowane zwróciły się oczywiście na księdza. Jestem wdzięczny Bogu za „podpowiedź duchową” jaką otrzymałem w tym momencie. Otóż z pełnym spokojem wziąłem Giulię za obydwie rączki, popatrzyłam jej w oczka i powiedziałem: posłuchaj Giulia, jesteś malutką, ale mądrą dziewczynką, teraz pewnych rzeczy nie potrafisz jeszcze zrozumieć, dlatego też nie będę ci o tym opowiadał, ale za parę lat jak podrośniesz przyjdziesz na katechizm a i w szkole więcej się nauczysz wtedy ci to wytłumaczymy i na pewno zrozumiesz. Giulia z radością powiedziała: ja już w przyszłym roku pójdę do szkoły i pobiegła dalej układać klocki.

          Kilka lat później na lekcji katechizmu w której uczestniczyła Giulia, jako dziewczynka przygotowująca się do bierzmowania opowiedziałem to zdarzenie. Na początku Giulia była jakby zakłopotana, ale kiedy zrozumiała, że robię to, aby im pomóc zrozumieć, że jest odpowiedni czas na wszelkie informacje, Giulia zadała mi kilka pytań, nazwijmy je „uzupełniających” bardziej ze sfery duchowej niż fizycznej. Do niej dołączyli inni ze swoimi pytaniami i wszyscy na pewno wyszli z tej katechezy ubogaceni w informacje, które ich interesowały.

 

 Dzisiejszy problem

 

            Po wielu prośbach ze strony przyjaciół, postanowiłem napisać parę zdań także na ten „gorący temat” ostatnich tygodni, który jest naświetlany przez film Siekierskiego i jego „pokłosie”.

            Oczywiście nie muszę pisać, że jestem całkowicie przeciw pedofilii, potępiam ją we wszystkich jej wydaniach. Zastanawiałem się kiedyś, co osobiście zrobiłbym gdybym się dowiedział, że ktoś z moich siostrzeńców był molestowany... Może lepiej, że nie napiszę jaka była by moja reakcja. Pedofilia to zboczenie, inaczej mówiąc choroba psychiczna tak jak i homoseksualizm... Do niego wrócę później. Niestety, pedofilia nie jest problemem tylko w Kościele. Bogu dzięki że wreszcie mówi się o tym otwarcie i Kościół jako instytucja robi co raz to więcej, aby nie tylko oczyścić się, ale aby też i zapobiegać na przyszłość.

             Osobiście uważam, że takie filmy jak „Kler” czy „Tylko nie mów nikomu”, powinny być obowiązkowe do obejrzenia we wszystkich seminariach a może nawet raz w roku obowiązkowe do oglądnięcia w tych seminariach w ramach rekolekcji... Powinny zadziałać jak szczepionka. I nie ma się tu co obrażać czy uważać ze to jest atak na Kościół. Są takie przypadki, przeciwko którym należy się „szczepić”. Tak jak w przypadku choroby Odra, nie całe Państwo jest chore, ale szczepimy się, aby nie zachorować i zapobiec nawrotom i zakażeniom i leczyć z przypadków już istniejących. Co też nie znaczy, że nigdy Odra nie wróci...   

             Życzmy sobie abyśmy już nigdy nie musieli w tak drastyczny sposób podchodzić do problemu pedofilii, ale nie bądźmy naiwni, że pedofilia zostanie całkowicie zlikwidowana... Przecież to nie jest wymysł księży w dwudziestym wieku... Pedofilia znana jest, odkąd zajmujemy się historią. To nie jest usprawiedliwienie czy wybielanie problemu, ale to jest przypomnienie, żeby nie być naiwnymi. Walczmy z pedofilią wszystkimi metodami jakie są dostępne, ale walczmy z nią nie tylko w Kościele. A inne instytucje...? Kiedy się za nie weźmiemy? Kiedy zaczną się badania i walka z pedofilia w szkole, w kręgach ludzi kultury i sztuki, w kręgach sędziowsko - adwokackich... w kręgach polityków... Byłbym naiwny i dziecinny gdybym myślał, że tamte instytucje są bez tych grzechów.

            Kościół, może w przeszłości trochę w niewłaściwy sposób podchodził do rozwiązywania tych problemów, ale wynikało to ze sposobu w jakim byliśmy wychowywani. Wszyscy byliśmy wychowywani w duchu wielkiej troski o dobrą opinie naszej Matki - Kościoła, i robiono wszystko, aby nie wychodziły na jaw sprawy gorszące czy podważające autorytet czy świętość Kościoła. To, że zdarzały się przypadki, przenoszenia księży z parafii do parafii to nie po to, aby tuszować sprawę, ale po to, aby po pierwsze; odsunąć księdza od tego środowiska, w którym się skompromitował, a po drugie, spokojnie móc przeprowadzić dochodzenie, dać szanse na poprawę a w przypadku recydywy ukarać nawet z wykluczeniem z kapłaństwa włącznie. I są tego przykłady. Owszem nie zawsze się to udawało na sto procent. Czasami ludzki element powodował ze sprawa nie do końca byłą załatwiana jak by powinna być załatwiona, ale każdy i wszędzie, nawet biskupi czy papieże, będąc ludźmi mogą się pomylić, zwłaszcza jeśli ich współpracownicy nie zawsze rzetelnie ich o całości spraw informowali.

               Dla nas Chrześcijan, pocieszającym powinien być fakt, że każdy, wcześniej czy później, stanie przed Bożym Trybunałem i zda sprawę ze swojego życia. Kto nie ma tej nadziei, żąda ukarania bez miłosierdzia. Ale czy takie karanie uzdrowi psychikę człowieka pokrzywdzonego? Powinniśmy robić wszystko, aby naprawić uleczyć te psychiczne rany, naprawić i poprowadzić w Bożą stronę. W Bożą to znaczy w stronę miłosierdzia i przebaczenia. Bo nie ma lepszego lekarstwa w konfliktach międzyludzkich jak zdolność do przebaczenia, bliźniemu i sobie. Tak leczy się dusza, a kto w nią nie wierzy, może powiedzieć, że tak leczy się psychika człowieka. Zdolność do wybaczania to wielki dar i on jest antidotum na wszelkie zło i falę nienawiści. Postępowanie powinno polegać na tym, że jeśli trzeba: ujawniam zbrodnie, powstrzymuje zbrodniarza, a gdy wyraża skruchę i przeprasza, przebaczam. Owszem dla popełniającego zbrodnie, przestępstwa, potrzebna jest też kara, która ma mu uświadomić nie zemstę ze strony pokrzywdzonych, a ciężar popełnionego zła i powinna mu dać czas na przemyślenie i poprawę. Bo jeżeli ktoś sam do tego nie dojdzie, to zmuszenie go do zmiany myślenia nie przyniesie odpowiednich skutków. Tak uczy Jezus i my Chrześcijanie tego musimy się trzymać. Jeśli chcę, aby Bóg mi wybaczył to i ja musze wybaczyć.

             To jest ludzka sprawa, żebyśmy się wygadali, wykrzyczeli nasze racje, z zachowaniem szacunku do racji innych ludzi. Czasami przemyśleli wszystko w samotności, czasami wypłakali na ramieniu przyjaciół, ale na końcu zbawiennym jest zawsze to zdanie: „i ja ci przebaczam, idź i nie grzesz więcej”. Potem następuje samouleczenie.

              To co dalej napiszę nie jest hajtem, ani mową nienawiści, i może całe środowisko naukowo lekarskie pisać, że homoseksualizm to nie chorobą, ja osobiście uważam, że to jest zboczenie od normy, czyli jest chore. A jeśli musimy na siłę przyjąć stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia że to nie choroba, to jestem skłonny przyznać że możemy ten problem potraktować jako nałóg. Podobnie jak alkoholizm czy narkomania i tutaj można brać pod uwagę pomoc w wyjściu z tego problemu. Ale to już zależy od dotyczącego czy chce czy nie... Oczywiście nikt nigdy nie powinien być „leczony” na siłę z uzależnień... Tak jak alkoholik, dopóki sam nie zrozumie i nie podda się terapii, na próżno ktoś go do tego zmusza, tak samo człowiek uwikłany w narkotyki... Kontakt seksualny z osobami tej samej płci może działać jak narkotyk. Działają tu podobne mechanizmy, przyjemność bez odpowiedzialności za przyczyny i konsekwencje. Dodając sympatie (albo jak mówią) miłość do „wspólnika” jest wszystko co potrzebne jest do uzależnienia.

               W naturze normą jest mężczyzna i kobieta, a reszta czy to w sposób naturalny („wybryk” genów) czy nabyty, (sposób wychowania), to jest zboczenie od normy, czyli pozycja nie zdrowa, a jak nie zdrowa to chora. OCZYWIŚCIE, każdemu człowiekowi także i gejowi czy lesbijce, jak i pedofilowi czy zabójcy należy się szacunek, jako człowiekowi. Ale było by i jest hipokryzją i wielką niestosownością, tak zwana „poprawność polityczna” która nakazuje, aby o pewnych sprawach nie mówić, czy mówić tak aby ktoś się nie poczuł wykluczony czy urażony. Nie mogę powiedzieć, że zabójca czy morderca jest tylko „odbieraczem życia” bo takie słowa mogą być delikatniejsze, ale mówię, że jest mordercą! Więc nie powiem też, że pedofil jest człowiekiem kochającym dzieci inaczej, tylko mówię, że jest przestępcą nie tylko seksualnym, ale zwyrodnialcem krzywdzącym dzieci. Nie powiem, że gay czy lesbijka jest kochającym inaczej, ale powiem, że są zboczeńcami (z pełnym szacunkiem) ludźmi mającymi problemy natury poprawności seksualnych preferencji.

               Ale zanim czytający naprawdę się oburzy na moje zdanie, muszę coś wyjaśnić. Nigdzie nie jest napisane, że nie można mieć uczucia do osoby tej samej płci. Problem polega i tylko na tym czy te osoby się kochają czy się zaspokajają seksualnie?... bo to właśnie tutaj jest cały problem i różnica, i tę różnicę teraz chce wyjaśnić.

                Bardzo często słowo „kochać” jest źle rozumiane czy używane... Dla jasności: jeśli mąż z żoną uprawiają sex, to owszem można powiedzieć, że się kochają. Maja do tego prawo, bo oficjalnie przed Bogiem czy światem przysięgali sobie miłość wierność i uczciwość małżeńską a to spowodowało bezpowrotne konsekwencje. Jeśli jednak mąż uprawia sex poza małżeński z kobietą, która mu się podoba, bo zobaczył, że jest ładniejsza od jego wybranki, ma figurę ponętna i on chce sobie i jej zrobić przyjemność to tam nie ma nic z miłości. Tam się używają dla własnych rozkoszy dla zaspokojenia instynktu seksualnego wyżycia... Nie ma tam miłości, chociaż by i dlatego że aby to zrobić muszą się ukrywać przed żoną (mężem) czy przed „światem” aby nie mieć problemów. Nie są wolni w swoim działaniu a gdzie nie ma wolności tam nie można mówić o miłosnym oddaniu się drugiej osobie.

              Nie mam nic przeciw temu, aby dwóch mężczyzn czy dwie kobiety wyrażało sobie uczucie. Problem zaczyna się wtedy, kiedy te dwie osoby tej samej płci doprowadzają się do zadowolenia seksualnego, inaczej mówiąc doprowadzają się do orgazmu. To jest rozwiązłość i wyłudzanie! Jest to nic innego jak wzajemne używanie się a nie miłość. I nie miejmy lęku przed takim postawieniem sprawy, aby było jasne. Miłość to coś więcej niż orgazm, to nie tylko seksualne zadawalanie się nawzajem. W Księdze Kapłańskiej w Biblii, autor natchniony przez Ducha Bożego zapisał coś takiego:

               Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!

                                                                                                                                               (Kpł 18, 22)

Podobnie pisze święty Paweł. Oto kilka cytatów z Jego listów:

             „Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen.  Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie. A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi".                                                                                                                                  (Rz 1, 26-28)

 

               Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego.                                                                                                                                   (1Kor 6, 9-10)

 

               Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. Pokarm dla żołądka, a żołądek dla pokarmu. Bóg zaś unicestwi jedno i drugie. Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. Bóg zaś i Pana wskrzesił i nas również swą mocą wskrzesi z martwych. Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! 

Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem - jak jest powiedziane - dwoje jednym ciałem. Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem. Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy. Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!

                                                                                                                                                       (1Kor 6, 12-20)

           Tak chciała natura, a dla nas Chrześcijan, tak chciał Bóg, aby poprzez wyrażanie sobie całkowitej miłości, czyli całkowitego oddania się sobie (co w nomenklaturze Chrystusowej, nazywa się „być jednym ciałem”) powstawało nowe życie. I nigdzie nie jest napisane, i było by niesprawiedliwe i nawet nieludzkie, aby za każdym razem, kiedy małżonkowie wyrażają sobie miłość totalną poprzez bycie „jednym ciałem” dochodziło do poczęcia. Tak może myśleć tylko człowiek, który nie wie czym dla małżeństwa jest sex.  Współżycie seksualne, mężczyzny i kobiety regularnie połączonych węzłem sakramentalnym nie służy tylko do prokreacji. Jest „lekarstwem” na wiele „chorób”, jest „spoiwem” zawsze wzmacniającym więź małżeńską. Jest „aktem świętym” jak nazwał go święty Jan Paweł II.

           

            Mężczyzna i kobieta, jednocząc się ze sobą (w akcie małżeńskim) tak blisko, że stają się „jednym ciałem”, odkrywają, że tak powiem, za każdym razem i w szczególny sposób, tajemnicę stworzenia, wracając w ten sposób do tego związku w ludzkości („ciało z mego ciała i kości z moich kości”), co pozwala im się rozpoznać i jakby za pierwszym razem nazwać się po imieniu. (...) Akt zjednoczenia mężczyzny i kobiety zarejestrowany w ich sercach od czasu ich stworzenia jest więc „święty”, to znaczy nie tylko należący do naturalnego porządku, ale jako obraz i podobieństwo do komunii Boga; obraz i podobieństwo manifestowane w miłości małżeńskiej i wyrażane przez ciało i jego język.                                                     JAN PAWEŁ II: Mężczyzną i kobietą stworzył ich. Katecheza o ludzkiej miłości, Watykan, 2003

 

                 Jest zupełnie inna relacja i może być też nazywana miłością, relacja ludzi nie związanych Sakramentem Małżeństwa. Ale powinna i musi opierać się na innych zasadach. Jak już wspomniałem wyżej, nie ma nigdzie zakazanej relacji pomiędzy dwoma osobami tej samej płci. Ale to w żaden sposób nie może być widziane ani nazwane związkiem małżeńskim czy nawet rodziną. Już etymologia słowa rodzina... czyli coś, co ma zdolność rodzenia. I tutaj bez żadnej złośliwości, ale idąc za logiką, dokąd nawet najbardziej intymny czy mocny związek między dwoma mężczyznami czy dwoma kobietami (bez manipulowanego udziału płci przeciwnej) nie zaowocuje pojawieniem się nowego życie, dotąd nie może być nazwany rodziną, ani nie można takiemu związkowi powierzyć wychowywania dzieci. Dla zdrowego, psychicznie i materialnie wychowania dzieci, w domu zwanym rodziną musi być figura matki i ojca, aby było jaśniej, mówię o figurze kobiety i mężczyzny! To jest zgodne z naturą. Wszystko inne jest nie zgodne z naturą i rodzi kolejne wynaturzenia, jeśli nie materialne to psychiczne.

                 Jeszcze raz wrócę do moich założeń. Te rozważania i to nauczanie jest dla osób wierzących. Ale nawet i nie wierzący muszi brać pod uwagę prawa Natury! Musi przyznać, że w naturze, (po za wyjątkami bardzo nielicznych ustrojów prymitywnych) aby otrzymać nowe życie potrzebny jest kontakt fizyczny (płciowy) dwóch osobników różnych płci. Kontakt fizyczny (płciowy) między dwoma osobnikami tej samej płci nie powoduje zapłodnienia, a tym samym nie daje początku nowemu życiu. Wniosek jest jasny, jeśli Matka Natura wymaga z surowością pewnych prawidłowości, to osobnik należący do Natury musi zaakceptować te prawa dla własnego dobra i dla dobra innych, jeśli nie zaakceptuje, może się zweryfikować pewne stare przysłowie:

                      „Pan Bóg przebacza zawsze, ludzie czasami, ale Natura nigdy”

                 Problem polega na tym, że Natura nie przebaczając nigdy, na końcu odwraca się przeciw osobnikom najsłabszym. W związku tej samej płci, wzrastanie i dojrzewanie człowieka wystawiane jest na wielkie niebezpieczeństwo. Z braku osoby o odmiennej płci, dziecku brakuje pełni przykładów, od tych klasycznych, do tych, których doświadcza się tylko w intymnej sferze ciepła rodzinnego. To wzajemne uzupełnianie się płci, tak niezbędne, można zauważyć i doświadczyć tylko w relacjach rodzinnego życia intymnego. Intymnego, nie znaczy seksualnego, ale oznacza to wszystko co jest przekazywane dziecku, w kontakcie wyjątkowym, niepowtarzalnym, nie możliwym do naśladowania i niezbędnym, jaki przeżywa noworodek w kontakcie fizycznym z ciałem swojej matki, chociażby w tym cudownym akcie karmienia piersią. Równoznacznie w wyjątkowym, niepowtarzalnym i niezbędnym, ale jakże różniącym się kontakcie z ojcem, który to kontakt, dziecko odczuwa i wyczuwa chociażby przez różnice nie tylko w budowie ciała, ale też i w zachowaniu drugiej „innej” osoby. Wszystko to pozytywnie wpływa na całokształt rozwoju osobowego dziecka. W przeciwnym razie z braku jakiegoś przykładu lub nadmiaru identycznego, wzrasta ryzyko patologii.

            Z mojego osobistego doświadczenia, podpartego świadectwem innych kapłanów, wnioskuje, że już dzieci z rozbitych małżeństw przedstawiają olbrzymie braki radosnego spokoju, chociaż bardzo często brak jednego z rodziców zastępowany jest nowym partnerem czy partnerką, ale nigdy nie będzie to miłość i więź jaka tworzy się z naturalnym rodzicem już od momentu „świętego aktu poczęcia” i kontynuuje podczas tych kontaktów, o których wyżej. Więź podobna tworzy się z rodzicami adopcyjnymi, ale zawsze niezbędna jest obecność mężczyzny i kobiety.

           A teraz na zakończenie. Jeśli wiec Słowo Boże i Nauczanie Kościoła jest tak jasne i precyzyjne, a komuś może się wydawać „trudne” czy „twarde”... gdy chodzi o relację miedzy osobami o tej samej płci, to możemy sobie wyobrazić jakie jest to stanowisko w kwestii zaakceptowania, w świetle tego Nauczania, możliwości wychowania dzieci przez osoby tej samej płci... To absolutnie nie świadczy o dyskryminacji osób o tendencjach homoseksualnych, w przykazaniu Bożym, o miłości bliźniego, jest bez wątpienia miejsce także i dla nich.

               Każdy wolny wybór musi być respektowany, ale jak to powiedziałem wyżej, każdy wybór produkuje konsekwencje i te właśnie konsekwencje wyboru mogą być czasami przykre. W Bożej Ekonomii Zbawienia jest miejsce dla wszystkich, ale wszyscy też powinni przyjąć Bożą Wolę, która jest jedyna w stanie doprowadzić nas do Radości Wiecznej. Tej Radości, którą Bóg przygotował dla swych posłusznych i wiernych dzieci.

               Na zakończenie zacytuję jeszcze kilka zdań z Ewangelii - słowa Jezusa:

               «Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie».  (J. 14 , 15-17)

              Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli».  (J. 8, 31-32)

 

 

 

Rzym sierpień 2019                                                                             ks. Antoni Pyznar

 

 

**************************

 

 

 

… „A bliźniego swego jak siebie samego”.

 

 

       Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony mam świadomość że tym artykułem mogę się komuś narazić a z drugiej pcha mnie do napisania tego artykułu poczucie odpowiedzialności czy zwykła powinność ... Od jakiegoś czasu mam takie wrażenie jak gdyby nauczaniem Kościoła w Polsce, a może i na świecie, zaczęło kierować jakieś lobby, które wciąga Magisterium do, swego rodzaju, poprawności politycznej... a taka sprawa może być i prawie zawsze jest bardzo niebezpieczna. Być może ktoś zapomina o nauce Jezusa Chrystusa w której nie ma „tak i nie” równocześnie, a która zawsze podkreśla, że we wszystkich poczynaniach uczeń Chrystusa musi kierować się, nie interesem politycznym, nie własnym widzimisie, a miłością bliźniego... nawet tego człowieka, którego nie uważa za bliźniego.

 

  1. „Niech wasza mowa będzie: Tak, gdzie jest tak; nie, gdzie jest nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”. Mt5, 37
  2. "Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Łk. 6.27

 

           I tutaj nie ma miejsca na moje prywatne „widzimisie”.

Tego co jest potrzebne dzisiaj Kościołowi, to jasność i przejrzystość przekazu, i nauczania. Ta jasność i przejrzystość oparta na niezmienialnych wartościach Słowa Bożego zawartego w Biblii i Tradycji Kościoła. Nie można dwom panom służyć.  Nie można też nikogo nawracać na siłę, czy siłą zmuszać do postępowania według Dekalogu. Wiara jest darem Bożym, dla tych, którzy jej pragną, a nie narzucanym na siłę sposobem życia.

           Dekalog jest najpiękniejszym prawem i najdoskonalszym zbiorem zasad życia człowieka. Ale dekalog zakłada świadome i dobrowolne jego przyjęcie. Człowiek jest stworzony do wolności. Bóg dał człowiekowi rozum i wolną wole. Nie powinniśmy nigdy zapominać tego, co Jezus mówi do młodzieńca, który pyta go o to, co ma czynić aby się zbawić;

       

      „A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: "Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?" Odpowiedział mu: "Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania".... Mt. 19, 16-17

 

Już w księgach mądrości w Starym Testamencie, (Księga Sayracha) jest napisane...

 

    „Jeżeli zechcesz, zachowasz przykazania: a dochować wierności jest upodobaniem Boga.

Położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę.

Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane.  Syr. 15, 15-17

 

           Jeśli już jestem przy tym temacie, to idąc za opowiadaniem biblijnym z Księgi Rodzaju, o pierwszym upadku człowieka, ( grzech pierworodny), pomyślmy, czy Bóg nie mógł przewidzieć co zrobi człowiek...? Zostawił go bez żadnego nadzoru, co więcej, pozwolił aby miał do niego dostęp Szatan, kusiciel... Stało się tak, bo Pan Bóg razem z istnieniem, dał człowiekowi wolność i od zawsze szanuje wolność człowieka i czeka na wolny wybór człowieka. Bo tutaj ma sens odpowiedzialność człowieka za swoje czyny, za swoje wybory. Bóg dał człowiekowi razem z rozumem i wolną wolą, wszystkie instrukcje i ukierunkowania do podejmowania właściwych wyborów, ale Bóg do niczego człowieka nie chce zmuszać bo nie chce mieć marionetki, czy stada baranów bezkrytycznych, a chce mieć w człowieku partnera, którego stworzył na „ obraz i podobieństwo” nie w formie, nie w postaci, ale w istocie. Chce kochać i być kochanym, a w relacji prawdziwej miłości nie może być zniewolenia.

 

1. Przez co człowiek jest podobny do Boga? Rdz 1,26-28

 

Posiadanie duchowej i nieśmiertelnej duszy w szczególny sposób upodabnia całego człowieka do Boga. Dzięki niej posiada on niezwykłe zdolności poznawcze oraz potrafi kochać. Zarówno w poznawaniu, jak i w miłości jest coś z nieskończoności Bożej: człowiek pragnie posiąść prawdę absolutną, do której wciąż się zbliża, i coraz bardziej kochać. Na ziemi nigdy nie potrafi on powiedzieć, że poznał już wszystko lub że kocha już wystarczająco mocno. Przez dążenie do prawdy i miłości człowiek podobny jest do Boga, pełni Prawdy i Miłości. Podobnie jak Bóg potrafi człowiek tworzyć dobro, panować nad stworzeniami i wszystkim kierować. Również posiadanie wolnej woli upodabnia nas do Stwórcy. Dzięki nieśmiertelnej duszy ludzkiej człowiek może od poczęcia istnieć już na zawsze. W ten sposób nosi on w sobie coś z wieczności Boga.

 

 

2. Czy jest podobny do Boga człowiek świadomie czyniący zło?

Inaczej podobny jest do Boga człowiek święty, inaczej - grzesznik. I jeden, i drugi podobny jest do Stwórcy przez fakt rozumności, posiadania wolnej woli oraz duchowej i nieśmiertelnej duszy ludzkiej. Jednak człowiek czyniący z rozmysłem zło traci podobieństwo do Boga pod pewnym względem, mianowicie zamiast dobra tworzy zło, gdy tymczasem działanie Stwórcy jest zawsze dobre. Święty człowiek w szczególny sposób odzwierciedla w swoim życiu miłość Bożą, gdyż ona jest głównym motywem jego działania. Przez swoją dobroć człowiek święty bardziej niż grzesznik podobny jest do kochającego Boga

                                                                                KS. MICHAŁ KASZOWSKI  TEOLOGIA W PYTANIACH I ODPOWIEDZIACH )

 

         Człowiek jest obrazem i podobieństwem Boga jako istota rozumna i wolna, która bierze odpowiedzialność za swoje czyny. Dlatego też w Katechizmie Kościoła Katolickiego definicja grzechu brzmi tak...

 

           KKK 1849 Grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność. Został określony jako "słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu" (Św. Augustyn, Contra Faustum manichaeum, 22: PL 42, 418; św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, I-II, 71, 6).

KKK 1850    Grzech jest obrazą Boga: "Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą" (Ps 51, 6). Grzech przeciwstawia się miłości Boga do nas i odwraca od Niego nasze serca. Jest on, podobnie jak grzech pierworodny, nieposłuszeństwem, buntem przeciw Bogu spowodowanym wolą stania się "jak Bóg", w poznawaniu i określaniu dobra i zła (Rdz 3, 5). Grzech jest więc "miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga" (Św. Augustyn, De civitate Dei, 14, 28). Wskutek tego pysznego wywyższania siebie grzech jest całkowitym przeciwieństwem posłuszeństwa Jezusa, który dokonał zbawienia (Por. Flp 2, 6-9).

         Bóg stworzył człowieka wolnego. I stworzył do wolności. To sam człowiek wymyślił wszelakie podziały, mówiąc potem że Bóg tak chce... Przed Bogiem wszyscy jesteśmy równi. Każdy człowiek ma godność dziecka Bożego bo jest „dziełem” Boga.

 

        Zanim przejdę do sedna sprawy jeszcze kilka refleksji. Polska jest krajem pięknym, bogatym we wszystko, łącznie z mądrością ludzką! Ale czasami dzieją się u nas sprawy co najmniej zastanawiające. Chodzi mi zasadniczo o współistnienie, współżycie, i wzajemna niezależność w działaniach między władzami państwowymi a nauczaniem Kościoła. Najprawdopodobniej, czasami po obydwu stronach, ktoś nie pamięta, lub nie chce pamiętać że:

 

Art. 25 punkt 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, jasno stanowi że:

 

Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.

 

A Konkordat podpisany między Państwem Polskim a Stolicą Apostolską, już w pierwszym artykule mówi o tym że :

 

Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska potwierdzają, że Państwo i Kościół katolicki są — każde w swej dziedzinie — niezależne i autonomiczne oraz zobowiązują się do pełnego poszanowania tej zasady we wzajemnych stosunkach i we współdziałaniu dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego.

 

           To prawda że człowiek jest istota złożoną, ale nie może czy nie powinien mieć dwóch czy trzech twarzy... jedna na co dzień, druga od święta, a jeszcze inna w życiu zawodowym. To prawda że politycy zawsze powinni pamiętać o tym czy są Chrześcijanami czy nie... Polityk Chrześcijanin, powinien zawsze kierować się sumieniem poprawnie i po chrześcijańsku uformowanym, w którym zawsze musi słuchać głosu Bożego, ale to właśnie ten Boży głos ma mu nieustannie przypominać o tolerancji i miłości nawet do nieprzyjaciół. Wychodząc z przykazania miłości bliźniego powinniśmy pamiętać tak politycy, jak i wszyscy ludzie, że moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Prawo, tak, czasami granica naszą wolność ...ale tylko po to aby dać szacunek każdemu innemu człowiekowi. W tym wypadku, człowiek, który ma się narodzić ma prawo do życia a nikt z nas nie ma prawa aby to prawo w jakikolwiek sposób czy z jakiekolwiek przyczyny ograniczać.  

 

           Oczywiście że nikt nie może dawać pod wątpliwość faktu że przygniatająca większość Polaków to Katolicy. Przynajmniej przez fakt że zostali ochrzczeni i wpisani do społeczności Kościoła Katolickiego. Tym samym są Chrześcijanami wyznającymi jedynego Boga o którym opowiada nam, dla naszego poznania, Pismo Święte - Biblia, i Tradycja Kościoła. Ale równocześnie nie należy zapominać o tym, że w Polsce żyją także inni Polacy i Polki, którzy mając te same prawa i obowiązki jako pełnoprawni obywatele Rzeczypospolitej Polskiej. Nie należą do Chrześcijańskiego Kościoła Katolickiego, a więc nie są w żaden sposób zobowiązani do życia według Nauki Kościoła czerpanej z nieomylnego Słowa Bożego. Ich także należy szanować, bo są niewątpliwie dziećmi Bożymi chociaż tego nie uznają, i równocześnie naszymi bliźnimi. Nikogo z nich nie należy na siłę ani nawracać, ani zmuszać do życia według naszego nauczania, ale wszyscy powinniśmy pamiętać że prawo do życia, wypływa z prawa naturalnego, a nie z nauczania Kościoła. Nauczanie Kościoła stoi na straży naturalnego prawa do życia każdego człowieka. Ludzi nie wierzących i nie żyjących tymi wartościami możemy, i powinniśmy zapraszać do przyjęcia nauki Jedynego Boga, ale powinniśmy, a raczej musimy, szanować ich wolne decyzje. Oni tez nie mogą i nie powinni odmawiać nam prawa do występowania w obronie naturalnego prawa do życia każdego istnienia ludzkiego.

 

            Co za tym idzie?

            Ostatnia polemika, czy spory o rewizję prawa aborcyjnego najprawdopodobniej zapominają o tym co pisałem wcześniej.

             Dla pełnej jasności mojego przekonania chcę zdecydowanie podkreślić że jestem za pełną ochroną życia ludzkiego od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Dawcą życia jest Bóg i On jest Panem tego, aby to życie odebrać kiedy Jemu się podoba. Dla mnie życie zaczyna się w momencie kiedy plemnik męski wchodzi w jajeczko żeńskie i to jest cud poczęcia. Odtąd należy tylko czekać najczęściej dziewięć miesięcy i cieszyć się ze spotkania z nowym człowiekiem przychodzącym na świat. Każdym człowiekiem. Nawet tym, który ma się narodzić z pewnymi brakami... To też człowiek, a człowieka zabijać nie wolno.

 

             To nasza, całej ludzkości wina, że niektóre życie od początku jest naznaczone cierpieniem... Mam tu na myśli, wszystko to co jest związane z niewłaściwym „używaniem” przez wszystkich ludzi, wolności i Ziemi, którą otrzymaliśmy od Boga, a w gruncie rzeczy, jest przedłużaniem tego grzechu, który Katechizm nazywa Grzechem Pierworodnym..

              Najprawdopodobniej wielu ludzi ma to samo przekonanie, ale nie biorąc pod uwagę nauczenia Bożego czy wręcz go odrzucając, podświadomie jednak, czuje tę odpowiedzialność, a poczęte życie w niewłaściwy sposób, czy rozwijające się w niewłaściwy sposób, chce usunąć aby nie było ono dla nich przypomnieniem o tej prawdzie i odpowiedzialności.

 

               Mając to wszystko na uwadze, teraz przechodzę do sedna sprawy.

               Aborcja jest grzechem! Ale jako że nie wszyscy wiedzą co to jest grzech, powiem to w inny sposób, aborcja jest zabójstwem a wiec jest przestępstwem. Chrześcijan powinno zawsze obowiązywać w tej kwestii piąte przykazanie. I to nie Parlament czy inny ustawodawca ma zabronić aborcji czy na nią pozwolić, w odpowiednim czasie. Każde życie ludzkie musi być kochane! Każdy człowiek daje innym możliwość kochania, a jeśli jest więcej wymagającym bo przez naturę został w jakiś sposób dotknięty, to tym bardziej inni powinni go kochać i stwarzać mu jak najlepsze warunki do istnienia i bycia szczęśliwym. Trudno jest w tej kwestii kogokolwiek do czegokolwiek zmuszać. Jednak należy wszystkich tylko zapraszać do patrzenia we własne sumienie. A na końcu tak czy tak, wierzący czy nie, wszyscy, któregoś dnia staniemy przed Bogiem.

                 Konkludując, ustawa z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, nie jest idealna i w żaden sposób nie zadawala wymogów piątego przykazania. Jest ona kompromisem chyba najlepszym na jaki zgodziły się wszystkie strony życia publicznego. Należy pamiętać że ta ustawa jest wymyślona przez polityków, czyli ludzi świeckich i obowiązuje w Państwie, gdzie, jak powiedziano wyżej, istnieje podział zadań!

                 Kościół powinien kształtować sumienia Chrześcijan tak, aby żaden Chrześcijanin nigdy nie popełnił tego, czy innego zabójstwa. Chrześcijanin to człowiek, który szanuje i kocha życie ludzkie od naturalnego poczęcia, do naturalnej śmierci! Każde odstępstwo od tej zasady jest grzechem, z którego każdy Chrześcijanin odpowie przed Bogiem. Natomiast, inni ludzie nie utożsamiający się z nauczaniem Chrześcijańskiego Kościoła, czy nie biorący pod uwagę prawa naturalnego do życia każdego człowieka,  biorą na swoje sumienie, wszelkie konsekwencje podejmowanych czynów.

 

               My Chrześcijanie nie powinniśmy ich złych decyzji naśladować a według zasady;  „miłujcie nieprzyjaciół waszych” powinniśmy przypominać wszystkim, że prawo do życia jest prawem naturalnym każdego człowieka, i żaden człowiek nie może tego prawa drugiemu człowiekowi ograniczać.

 

                 Zrozumie to tylko ten, kto bez uprzedzeń, podchodzi do drugiego człowieka z miłością

 

                 To się też nazywa prawdziwa tolerancja

 

Rzym Listopad 2016                                                                        ks. Antoni Pyznar

 

**************************

ZWIĄZKI PARTNERSKIE - CZY TO JEST RODZINA?

A co z dziećmi?

                Mówiąc o problemie tej wagi, moim skromnym zdaniem, należy na samym początku podkreślić fakt nie do lekceważenia: „jakikolwiek wybór pociąga za sobą następstwa - konsekwencje”.

                    Stanowisko, lub jak kto woli, nauczanie Kościoła, oparte na Piśmie Świętym czyli Biblii, jest kierowane przede wszystkim do tych ludzi, którzy wyznają wiarę w Jezusa Chrystusa, narodzonego, zabitego na Krzyżu i zmartwychwstałego, dla naszego zbawienia. Dla innych, którzy nie są ludźmi wierzącymi, lub wierzą „na swój sposób” wyłączeni spod Magisterium Kościoła, nauczanie, może być głosem czy opinią jak wiele innych, do wzięcia pod uwagę lub nie.

                 Nie jest rzeczą obowiązkową wierzyć w Objawienie Boże, zawarte w Biblii. Natomiast biorąc pod uwagę powagę sprawy, kto wierzy i idzie za Chrystusem, powinien żyć według Nauczania Kościoła, przez Niego /Jezusa/ ustanowionego, dla nauczania i prowadzenia wszystkich wierzących. Dlatego też, kto wierzy, powinien iść za tym nauczaniem... a kto nie jest wierzącym, nie jest zobowiązany brać go pod uwagę, jego sumienie, jeśli zauważa w sobie cos takiego, podpowie mu inne wartości, lub inne uwarunkowania, których znowu my wierzący w Chrystusa, respektujemy, ale nie jesteśmy zobowiązani do ich przyjęcia. Według tego przysłowia: „ Jasne układy, długie przyjaźnie”.

 

Katechizm Kościoła Katolickiego jest bardzo klarowny w tej kwestii :

 

              Prawo Boże powierzone Kościołowi jest przekazywane wiernym jako droga życia i prawdy. Wierni mają więc prawo, by byli pouczani o zbawczych przykazaniach, które oczyszczają sąd, i z pomocą łaski uzdrawiają zraniony rozum ludzki. Mają oni obowiązek zachowywania norm i decyzji wydawanych przez prawowitą władzę Kościoła. Ustalenia te domagają się uległości podyktowanej miłością, nawet jeśli mają charakter dyscyplinarny.               (KKK2037)

               

                 Nauczanie Kościoła o rodzinie i rodzicielstwie, opiera się ściśle na Słowie Objawionym. Już na pierwszych stronach Pisma Świętego Pan Bóg, Stworzyciel, stawia sprawę bardzo jasno:

                 

             Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz,  na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną... » (Rdz. 1, 27-28)

I potem kontynuuje:

             Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.  (Rdz. 2, 24)

 

Następnie Pan Jezus podtrzymuje:         

             Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę  i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało.  Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!»  (Mk.10, 2-9)

            „Zatwardziałość serca”, o której mówi Pan Jezus, należy rozumieć jako opis i krytyka sposobu na życie wielu dzisiejszych Chrześcijan. Przede wszystkim wśród tych, którzy nie zgadzają się z nauką Kościoła, i często wypowiadając się o tej nauce rozpoczynają zdanie od słowa: „według mnie...” Tak, ale w większości przypadków to nie jest według woli Bożej i nauczania boskiego.   

             W Bożym Nauczaniu tymczasem, jest cala prawda o godności ludzkiej, która musi być zawsze i wszędzie respektowana. Osoba ludzka, musi być zawsze i wszędzie chroniona w swojej godności, gdyż jest dzieckiem bożym stworzonym na „obraz i podobieństwo boże”.

 

            Dla człowieka wierzącego, to Pan Bóg zdecydował że nowe życie ludzkie przychodzi poprzez miłosne połączenie się dwóch żyć już istniejących. Te dwa życia niezależne mają być też różnych płci..., gdyby tak nie było, nie miałaby sensu różnica płci... Tą logikę i prawdę znajdujemy w słowach Jezusa, który tłumaczy że w Życiu    Wiecznym, nie będzie ani mężów ani żon ale wszyscy będą jak aniołowie.                                                                                                                      (por. Mt. 22, 23-30)

            Człowiek niewierzący natomiast, musi po prostu przyjąć prawa natury. Musi przyznać że w naturze, (po za wyjątkami ustrojów prymitywnych) aby otrzymać nowe życie potrzebny jest kontakt fizyczny (płciowy) dwóch osobników różnych płci. Kontakt fizyczny (płciowy) między dwoma osobnikami tej samej płci nie powoduje zapłodnienia, a tym samym nie daje początku nowego życia. Wniosek jest jasny, jeśli Matka Natura wymaga z surowością pewnych prawidłowości, to osobnik należący do Natury musi zaakceptować te prawa dla własnego dobra i dla dobra innych, jeśli nie, może się zweryfikować pewne stare przysłowie:

 

             „Pan Bóg przebacza zawsze, ludzie czasami, ale Natura nigdy”

 

            Problem polega na tym że Natura nie przebaczając nigdy, na końcu odwraca się przeciw osobnikom najsłabszym. W związku tej samej płci, wzrastanie i dojrzewanie człowieka wystawiane jest na wielkie niebezpieczeństwo. Z braku osoby o odmiennej płci, dziecku brakuje pełni przykładów, od tych klasycznych, do tych, których doświadcza się tylko w intymnej sferze ciepła rodzinnego. To wzajemne uzupełnianie się płci, tak niezbędne, można zauważyć i doświadczyć tylko w relacjach rodzinnego życia intymnego. Intymnego, nie znaczy seksualnego, ale oznacza to wszystko co jest przekazywane dziecku, w kontakcie wyjątkowym, niepowtarzalnym, nie możliwym do naśladowania i niezbędnym, jaki przeżywa noworodek w kontakcie fizycznym z ciąłem swojej matki, chociażby w tym cudownym akcie karmienia piersią. Równoznacznie w wyjątkowym, niepowtarzalnym i niezbędnym ale jakże różniącym się kontakcie z ojcem, który to, dziecko odczuwa i wyczuwa chociażby przez różnice nie tylko w budowie ciała ale też i w zachowaniu drugiej „innej” osoby. Wszystko to pozytywnie wpływa na całokształt rozwoju osobowego dziecka. W przeciwnym razie z braku jakiegoś przykładu lub nadmiaru identycznego, wzrasta ryzyko patologii.

            Z mojego osobistego doświadczenia, podpartego świadectwem innych kapłanów, wnioskuje że już dzieci z rozbitych małżeństw przedstawiają olbrzymie braki  radosnego spokoju, chociaż  bardzo często brak jednego z rodziców zastępowany jest nowym partnerem czy partnerką, ale nigdy nie będzie to miłość i więź jaka tworzy się z naturalnym rodzicem już od momentu „świętego aktu poczęcia” i kontynuuje podczas tych kontaktów o których wyżej. Więź podobna twarzy się z rodzicami adopcyjnymi ale zawsze niezbędna jest obecność mężczyzny i kobiety.

              Wszyscy mamy prawo kochać i być kochanymi, ale także i wszyscy musimy respektować całość drugiego człowieka. Przykazanie miłości bliźniego jak siebie samego, nie odnosi się tylko do miłości do człowieka odmiennej płci. Miłuj bliźniego, kimkolwiek on jest, kobieta czy mężczyzna. 

              Tutaj też koniecznym więc jest aby uściślić pewne podstawowe pojęcie... i nie mieszać pojęcia miłości z pojęciem aktu seksualnego... który czasami może mieć nic lub mało wspólnego z miłością.

               Według Bożego Nauczania, dwoje ludzi połączonych sakramentalnym związkiem ma zawsze prawo do intymnego przebywania z sobą, gdyż oni są „jednym ciąłem”. Akt seksualny z osobą z którą nie jest się „jednym ciąłem” jest cudzołóstwem. I tutaj należy zacytować definicję cudzołóstwa, które jest wejściem w sferę intymności cielesnej z osobą z którą nie jest się jednym ciałem.

              Nauka Kościoła nie stanowi że każdy akt seksualny w związku sakramentalnym musi zakończyć się poczęciem... mówi natomiast jasno iż każdy akt seksualny po za związkiem sakramentalnym jest grzechem cudzołóstwa. Małżonkowie, mają pełne prawo do życia seksualnego, ale też i maja obowiązek tak odpowiedzialnie programować ilość potomstwa aby to dawało im i ich dzieciom spokój życia rodzinnego we wszystkich sferach począwszy od tej ekonomicznej.

            Z Katechizmu Kościoła Katolickiego:

               Płodność jest darem, celem małżeństwa, ponieważ miłość małżeńska ze swojej natury zmierza do tego, by być płodną. Dziecko nie przychodzi z zewnątrz jako dodane do wzajemnej miłości małżonków; wyłania się w samym centrum tego wzajemnego daru, którego jest owocem i wypełnieniem. Dlatego Kościół, który opowiada się za życiem , naucza, że każdy akt małżeński powinien pozostać sam przez się otwarty na przekazywanie życia ludzkiego. Nauka ta, wielokrotnie podawana przez Urząd Nauczycielski Kościoła, ma swoją podstawę w ustanowionym przez Boga nierozerwalnym związku, którego człowiekowi nie wolno samowolnie zrywać, między podwójnym znaczeniem aktu małżeńskiego: znaczeniem jednoczącym i prokreacyjnym  (2366)

               Małżonkowie, powołani do dawania życia, uczestniczą w stwórczej mocy i w ojcostwie Boga. W spełnianiu obowiązku, jakim jest przekazywanie życia i wychowywanie, obowiązku, który trzeba uważać za główną ich misję, są współpracownikami miłości Boga-Stwórcy i jakby jej wyrazicielami. Przeto mają wypełniać zadanie swoje w poczuciu ludzkiej i chrześcijańskiej odpowiedzialności.  (2367)

           Innym zjawiskiem jest problem płodności...

              Badania naukowe, które zmierzają do zmniejszenia ludzkiej bezpłodności, zasługują na poparcie pod warunkiem, że będą "służyć osobie ludzkiej, jej niezbywalnym prawom oraz jej prawdziwemu i integralnemu dobru, zgodnie z zamysłem i wolą Boga". (2375)

              Techniki, które powodują oddzielenie rodzicielstwa wskutek interwencji osoby spoza małżeństwa (oddawanie spermy lub jaja, macierzyństwo zastępcze), są głęboko niegodziwe. Techniki te (sztuczna inseminacja i sztuczne zapłodnienie heterologiczne) naruszają prawo dziecka do urodzenia się z ojca i matki, których zna i którzy połączeni są węzłem małżeńskim. Techniki te pozostają w sprzeczności z wyłącznym prawem małżonków do stania się ojcem i matką wyłącznie dzięki sobie. (2376)

             Techniki te praktykowane w ramach małżeństwa (sztuczna inseminacja i sztuczne zapłodnienie homologiczne) są być może mniej szkodliwe, jednakże pozostają one moralnie niedopuszczalne. Powodują oddzielenie aktu płciowego od aktu prokreacyjnego. Akt zapoczątkowujący istnienie dziecka przestaje być aktem, w którym dwie osoby oddają się sobie nawzajem. Oddaje (on) życie i tożsamość embrionów w ręce lekarzy i biologów, wprowadza panowanie techniki nad pochodzeniem i przeznaczeniem osoby ludzkiej. Tego rodzaju panowanie samo w sobie sprzeciwia się godności i równości, które winny być uznawane zarówno w rodzicach, jak i w dzieciach, przekazywanie życia jest jednak pozbawione z moralnego punktu widzenia właściwej sobie doskonałości, jeśli nie jest chciane jako owoc aktu małżeńskiego, to jest specyficznego aktu zjednoczenia małżonków... Tylko poszanowanie związku, który istnieje między znaczeniami aktu małżeńskiego, i szacunek dla jedności istoty ludzkiej umożliwia rodzicielstwo zgodne z godnością osoby ludzkiej. (2377)

              Dziecko nie jest czymś należnym, ale jest darem. Największym darem małżeństwa jest osoba ludzka. Dziecko nie może być uważane za przedmiot własności, za coś, do czego prowadziłoby uznanie rzekomego prawa do dziecka. W tej dziedzinie jedynie dziecko posiada prawdziwe prawa: prawo, by być owocem właściwego aktu miłości małżeńskiej rodziców i jako osoba od chwili swego poczęcia mająca również prawo do szacunku. (2378)

 

            Obecnie jawi się też problem obecności dzieci w związku dwóch osób tej samej płci. Oczywiście że wszyscy mamy prawo do dążenia do realizacji marzeń. Ale te powinny się realizować bez szkody dla drugiego człowieka, tym bardziej jeśli w grę wchodzi małoletnie dziecko. Do opinii wyrażonych wcześniej należy dodać także te na temat, życia intymno seksualnego tych osób, które to nie jest do pomijania czy udawania że nie istnieje... Pismo Święte jest bardzo jasne w tym temacie.

           Księga Kapłańska w rozdziale osiemnastym mówi: 

             Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!

                                                                                                                                (Kpł. 18, 22)

           A Święty Paweł precyzuje:

            Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy.       (1Cor. 6, 13-18)

              I kontynuuje:

             Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze.  Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie. A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi.     (Rm. 1, 26-28)

               Natomiast Katechizm Kościoła Katolickiego podpowiada nam:

            Homoseksualizm oznacza relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Jego psychiczna geneza pozostaje w dużej części nie wyjaśniona. Tradycja, opierając się na Piśmie świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie , zawsze głosiła, że akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane . Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.      (2357)

               Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i - jeśli są chrześcijanami - do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji.                                                                                                                                                  (2358)

              Jeśli wiec Słowo Boże i Nauczanie Kościoła jest tak jasne i precyzyjne, a ktoś mógłby powiedzieć „trudne” czy „twarde”... w kwestii relacji miedzy osobami o tej samej płci, to możemy sobie wyobrazić jakie jest to stanowisko w kwestii zaakceptowania, w świetle tego Nauczania, i słusznie, możliwości wychowania dzieci przez osoby tej samej płci... To absolutnie nie świadczy o dyskryminacji osób o tendencjach homoseksualnych, w przykazaniu Bożym, o miłości bliźniego, jest bez wątpienia miejsce także i dla nich.

               Każdy wolny wybór musi być respektowany, ale jak to powiedziałem wyżej, każdy wybór produkuje konsekwencje, i te właśnie konsekwencje wyboru mogą być czasami przykre. W Bożej Ekonomi Zbawienia jest miejsce dla wszystkich, ale wszyscy też powinni przyjąć Bożą Wole, która jest jedyna w stanie doprowadzić nas do Radości Wiecznej. Tej Radości, którą Bóg przygotował dla swych posłusznych i wiernych dzieci. 

               Na zakończenie zacytuję jeszcze kilka zdań z Ewangelii, słowa Jezusa:

               «Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie».   (J. 14 , 15-17)

 

              Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli».    (J. 8, 31-32)

 

 

Z błogosławieństwem.

 

 

San Biagio - Pisa  Lipiec 2011                                     Ks. Antoni Pyznar

**************************

KRZYŻ

 

 

                   „Krzyż na Golgocie tego nie zbawi, kto na swym sercu Krzyża nie postawi”                                                                                                             (Adam Mickiewicz.)

 

                    Wbrew temu co widać, pod Pałacem Prezydenta w Warszawie, brakuje obrońców Krzyża... no bo i po co???     W naszej Ojczyźnie - Polsce,  Krzyż - znak Zbawienia – Ołtarz Jezusa Chrystusa, nie jest absolutnie zagrożony! No bo jak i gdzie? Wisi prawie w każdej klasie szkolnej, prawie w każdym biurze jakiejkolwiek instytucji, gdzie pracują wierzący i nie wierzący. Wisi, w sądach, w  sali obrad Sejmu i Senatu... stoi prawie przy wszystkich drogach i rozdrożach, w każdym Chrześcijańskim domu, że nie wspomnę o świątyniach, aby nie popaść w śmieszność, bo tam jest Jego uprzywilejowane miejsce. Widziałem Krzyż nawet na mogiłach ludzi nie wierzących jakoby symbol  zakończenia pewnego rozdziału...

                     Nie wyobrażam sobie aby kiedykolwiek w Polsce, naszej Ojczyźnie, jakiś rząd pokusił się o wyprodukowanie prawa zabraniającego obecności Krzyża w, nazwijmy to życiu publicznym... nie wyobrażam sobie ja a ze mną ponad 90 procent Polaków...

 

                     Mogę się nie znać na pewnych układach i sprawach, ale o zagrożeniu Krzyża w Polsce  noże mówić tylko ten kto ma jako intencje używanie Krzyża do polemiki, przetargu czy innych niecnych działań, ale i tu nie jest zagrożony Krzyż a słabe sumienie i słaba inteligencja ludzi dających się łatwo manipulować.

 

                     Pod Pałacem Prezydenta w Warszawie nie ma prawdziwych obrońców Krzyża. Prawdziwym obrońcom tego Krzyża , który został postawiony jako znak nie tyle żałoby ile symbol zwycięstwa nad śmiercią która spotkała ludzi, którzy stracili życie w wypadku pod Smoleńskiem, zabroniono ich podstawowych praw. Wypadek ten w którym zginęło dziewięćdziesiąt sześć osób wśród nich,  Pan Prezydent Lech Kaczyński z Małżonka, Pan Prezydent na Uchodźstwie Kaczorowski, a nawet moi osobiści przyjaciele...  wyzwolił w Narodzie Polskim na wschodzie i na zachodzie na południu i na północy, ten sam sentyment, niedowierzania, potem bólu, przykrości, solidarności z osobami dotkniętymi. Wspaniała postawa polskich harcerzy, tej wspaniałej młodzieży, jeszcze nie zepsutej przez manipulacje polityczne a działającej przez impuls potrzeby serca aby stanąć tam pod Pałacem Prezydenckim i dopilnować, tak po prostu, tak spontanicznie, porządku i bezpieczeństwa tych wszystkich którzy pragnęli wyrazić swoją jedność w modlitwie czy tez zadumaniu przed majestatem śmierci. I jako że zdecydowana, jak mam przekonanie, większość harcerzy  to ludzie wierzący w Zmartwychwstanie, spontanicznie przynieśli Krzyż, tan Symbol Zbawienia i Znak Nadziei, a także umocnienie i światło Chrystusa, którego oni, harcerze i wszyscy przychodzący pod Pałac Prezydencki potrzebowali w tych dniach trudnych, dniach smutku i żałoby. I jestem przekonany że gdyby w momencie zakończenia żałoby narodowej harcerze tak samo spontanicznie, nie podżegani przez nikogo, ten symbol wiary odnieśli gdziekolwiek... dzisiaj może były by tam tylko wiązanki kwiatów czy znicze usuwane przez służby porządkowe po ich konsumpcji.

                  Ale jak zwykle tak i tutaj, diabeł musi wtrącić swoje trzy grosze i niszczyć to co niewinnie i spontanicznie zrodziło się dla wspólnego dobra, bo jemu najbardziej przeszkadza zgoda jedność i co za tym idzie miłość. A posługuje się zawsze inteligencją tych, którzy są mistrzami polemiki, i siewcami kąkolu...

                   „Brońmy Krzyża!!!” na tak sformułowane hasło w Polsce kto nie zareaguje...? ile razy takie hasła są nadużywanie w pewnych rozgłośniach radiowych czy telewizyjnych, „ brońmy Krzyża”, „Brońmy Ziem Polskich”,  „Brońmy polskiej suwerenności”, „ Brońmy polskich wartości”  - a w podtekście jest zawsze nuta nienawiści skierowana, a to do Narodu Niemieckiego, a to do Narodu Rosyjskiego a to do Narodu Żydowskiego, czy nawet do tego samego Narodu Polskiego, tylko dlatego że nie chce się dać zakuć w jarzmo fanatyzmu i śmiesznej dewotkarskiej pobożności.

                   W tak sformułowanych hasłach a tym bardziej  takie hasła formułowane w tego rodzaju mediach, nie maja nic z tej nauki która powinna płynąc z tajemnicy Krzyża. Dlatego według mnie, tam pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie zabrakło i nadal brakuje, prawdziwych obrońców Krzyża, bo nie było i nadal nie ma, tam obrońców wartości wypływającej z nauki Krzyża, nie było miłości, a ci którzy chcieli i chcą nadal działać przez posługę wiary a co za tym idzie miłości, są zagłuszani czy marginesowani przez grupę manipulowanych fanatyków. Tak, to ostre słowa, ale w działaniu prawdziwego Chrześcijanina nie ma miejsca na obelgi dla ludzi myślących inaczej, nie ma obelgi dla kapłanów, młodych czy starych wyżej czy niżej w hierarchii kościelnej, ale zawsze ministrów Chrystusa, nie ma obelgi dla Władzy prawowicie wybranej przez większość narodową. Do demokracji należy dorastać. Demokracji należy się uczyć, ale demokracji nie da się zaaplikować do wszystkiego. Osobiści nie życzę sobie aby tam pod pałacem jakaś pani krzyczała że te sprawy nie są konsultowane z Narodem i że to co oni chcą to wola Narodu... ja też a wraz ze mną na pewno wielka  rzesza tych którzy podzielają mój pogląd, należymy do Narodu, i nie jesteśmy za wykorzystywaniem Krzyża i Wiary jako formy przetargu. Z jednej strony władza jakakolwiek by była a w naszej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej mamy, Bogu dzięki, Wadze demokratyczną, i ta Włada ma delegacje większości narodowej i ma prawo dokonywać wyborów, które maja prawo nie podobać się mniejszości czy garstce, ale NIKT, nie ma prawa terroryzować innych swoim zachowaniem niesfornym. Z drugiej strony, Bogu dzięki, w Kościele nie ma demokracji , i może dzięki temu przetrwał ponad dwa tysiące lat bo za decyzje odpowiada zawsze wyższy w hierarchii przełożony, a wszelkiego rodzaju rozwiązania siłowe zawsze źle się kończyły dla wizerunku Instytucji Chrystusa. Bogu dzięki że nareszcie Episkopat wypowiedział się jasno i zdecydowanie, oby miał odwagę doprowadzić do pozytywnego rozwiązania konfliktu a przede wszystkim nie dając się nakręcać przez żadne przekonania jednej partii, ale postępował zgodnie z sumieniem i duchem pokoju. W jedności i łączności braterskiej ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, ale zawsze z wielka uwagą na działania szatańskie, zmierzające ustawiać jednych przeciw drugim, nawet cytując te same słowa Pisma Świętego. To już w kuszeniu Chrystusa diabeł pokazał że zna Pisma , a Pan Jezus nawet umiłowanemu Piotrowi powiedział „idź precz szatanie” gdy Ten nie myślał po bożemu a zbyt po ludzku.

                    I tutaj potrzeba zdecydowanego działania, nie ugiętego przed terroryzmem fanatyków a jasnego wzięcia odpowiedzialności, nie przed częścią czy grupka podpuszczanych ludzi, nie przed partią, która, wykorzystuje Kościół do swoich politycznych celów. Gdziekolwiek na świecie historia pokazuje nam że partie zbyt popierane przez Kościół czy jego Hierarchów, wykorzystały ich dokąd to było możliwe a kiedy już nie było możliwe, uciekały się do tez o rozdziale między Państwem a Kościołem.

                   Jeden z transparentów tam pod Pałacem Prezydenckim głosi „POLSKO OBUDŹ SIĘ” tak to prawda, Polsko obudź się ale nie do fanatyzmu nie do ulegania terrorystom nawet z pod znaku Krzyża, bo jeśli z Tego Znaku, czy zza tego znaku, nie płyną słowa miłości, braterstwa i pojednania, to nie jest to Symbol Zbawienia, nie jest to Symbol Bożej Miłości.

                   Tak „ Brońmy Krzyża!”, ale tego, który niosąc za Jezusem, wraz z Jezusem,  jest instrumentem pokoju, miłości i braterstwa. Symbolem Wiary i Nadziei dla wszystkich, którzy tak jak Jezus, są zdolni do miłości nawet do nieprzyjaciół... a zdolnymi do takiej miłości są tylko ci, którzy są zdolni postawić Krzyż nie przy drodze, nie tam gdzie nie byłoby godnego miejsca dla Niego, ale na swoim własnym sercu...

                                         „Kto ma uszy niechaj słucha”

 

Rzym 15.08.2010                                                                         Ks. Antoni Pyznar  

**************************

LUSTRACJA ŚWIĘTEGO PIOTRA!

 

              Długo myślałem zanim zdecydowałem się pisać, bo temat jest drażliwy i delikatny w tym samym momencie. Nie znam książki ks. Zalewskiego i nie mam wielkiego pragnienia aby ją poznać. Od zawsze uważałem że archiwa IPN -u powinny być szczelnie zamknięte jeszcze przez co najmniej 30 lat, nawet po to aby ”przeminęli” ci którzy mogliby wykorzystywać te archiwa do różnych spekulacji, walk i rozliczeń... Drugą formą, jeżeli już, dzisiejszego studiowania tych archiwów / według mojej skromnej myśli/ powinno być równoczesne i bezwarunkowe rozliczanie oficerów UB za ich prześladowanie osób, które dzisiaj, w wolnej Bogu dzięki Polsce, są rozliczane i w większości wypadków publicznie spowiadane... nawet napiętnowane bez miłosierdzia, za swoje postępowanie czy błędy z przeszłości popełniane pod presją lęku.

               Sprawiedliwość bez miłosierdzia jest niesprawiedliwością!!!

               Inaczej – rozliczanie się z przeszłością na podstawie teczek z IPN –u powinno się zacząć, nie od rozliczania ofiar a od rozliczania katów!

                Może lepiej że osobiście obserwuje te sprawy z daleka, bo w ten sposób można mieć pewność, że nie mam żadnego interesu aby kogoś potępiać czy tym bardziej interesować się jego rozliczaniem. Nie mam interesu aby się komuś przypodobać czy kogoś zganić. Chcę zrobić pewien rodzaj rozmyślania na głos... może zaprotestować, czy zaproponować inne spojrzenie, a czas Wielkiego Postu jest mi w tym jak najbardziej pomocny...

                Kiedy Izraelici uciekali z Egiptu ich największym pragnieniem była wolność od opresji egipskiej, i chociaż jednym z powodów przedstawionych Faraonowi był, ...” pójdziemy na pustynię, na trzy dni, aby złożyć ofiarę Panu, Bogu naszemu, jak nam to przykazał...” /Wj 8, 23/  w głębi duszy było jak najszybsze pożegnanie niewoli... ale jak tylko ci sami ludzie poczuli smak wolności, zapomnieli o prześladowaniach. Pierwsze problemy z pożywieniem były powodem krytyk Mojżesza i ... /bez złośliwości.../ dziwię się że nie powołano, tam na pustyni, komisji lustracyjnej aby Mu przedstawić zarzuty; że on na początku był kolaboracjonista reżimu Faraona, należał nawet do jego rodziny... zabił Egipcjanina... nie ważne że w obronie brata... był mordercą a dzisiaj chce żeby słuchać go w imię jakiegoś jeszcze mało znanego Boga... który zamiast dawać jedzenie i dobrobyt daje Dziesięć Przykazań, które nie są w żaden sposób łatwe do zachowania... „Wspominamy ryby, któreśmy darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, cebule i czosnek. /Lb 11,5/

Nie wspomnę już o tym że Izraelici oddają się natychmiast, jak tylko zabrakło obecności autorytetu Mojżesza, bałwochwalstwu cielca zrobionego własnymi rękami...

                   Zapomnieli o prześladowaniu!

                   Pan Bóg się upomniał... i kto chce, może sam dowiedzieć się, jak potoczyły się losy Izraelitów na pustyni... celowo nic na ten temat nie powiem aby uniknąć krytyki, przewidywania lub prorokowania kary Bożej... Osobiście uważam że Pan Bóg przestał karać ludzkość po ustąpieniu wód potopu... od tego czasu ludzie sami się karzą konsekwencjami swoich wyborów. Nie można jednak nikogo zmuszać do pokuty. Można nawoływać do nawrócenia, należy okazywać miłosierdzie ale nie należy też dnia wczorajszego oceniać miarą dzisiejszych osiągnięć. W tą samą skrajność popadają krytycy Kościoła, krytycy np. Inkwizycji, krytycy, którzy zapominają że żyjemy w innych czasach! Używamy innych wartości! Wypracowaliśmy inną kulturę! Jest łatwo oceniać postępowania innych siedząc w wygodnym fotelu i nie bojąc się nikogo... czasami nawet Boga, zapominając że Bóg ocenia przez pryzmat miłosierdzia! Jeden jest wasz Mistrz a wy wszyscy jesteście braćmi...” /Mt 23,8/Miłujcie się wzajemnie jak ja was umiłowałem./ J 13,34/ ”Kto chce być pierwszym niech się stanie sługą...” /Mt 20.26/ ”Módlcie się jedni za drugich...” /Jk 5,16/  Nie sądźcie abyście nie byli sądzeni.” /Mt 7,1/   ”Kto bowiem oczernia bliźniego lub wydaje nań wyroki potępienia, ten uwłacza Prawu i osądza samo Prawo. Lecz jeśli pozwalasz sobie na osądzanie Prawa, to przestajesz być tym, który je wypełnia, i czynisz się jego sędzią.” /Jk 4,11/

 

                   I można by tu, dla większej refleksji, przytaczać wiele cytatów z Pisma Świętego... ale wróćmy do sedna. Do naszej refleksji…

                    Rozlicznie z przeszłością... rozliczanie z tak zwanej współpracy z UB.

                    Bogu dzięki nie przeszedłem aż tak wielkiego prześladowania aby się dać złamać, ale w swojej wspaniałomyślności Bóg dał mi przeżyć i to doświadczenie choć w małym wymiarze... Wiem co znaczy bać się mając świadomość, z jednej strony perspektywy studiowania w Rzymie, a z drugiej strony możliwość zmarnowania tej szansy przez nieodpowiednie słowo w rozmowie z asami oszustwa i mistrzami podstępu i siania strachu. Przeżyłem rozmowę z oficerem UB w Częstochowie starając się o paszport w 1984 roku, i wszyscy którzy żyliśmy dorosłym życiem w tamtych czasach wiemy jaka była sytuacja,. Do dziś czuję wstręt i ciarki na plecach przypominając sobie tylko spojrzenie i szyderczy uśmiech na twarzy oficera, proponującego mi spotkanie przy kawie, przy ciasteczku, po za Częstochową, gdzie ...” zagęszczenie osób duchownych mogło by wzbudzić pojedzenia”... jak mówił. I tylko Bogu dziękuje że dał mi siłę do odparcia ataków. Nie chcę się dalej rozpisywać na ten temat, aby i tu nie zostać źle zrozumianym... Piszę to tylko po to aby zaświadczyć że mogę coś na ten temat powiedzieć bo sam to w jakiś sposób przeżyłem. I sam sobie jestem wdzięczny za postawę ale równocześnie z wielkim szacunkiem i miłosierdziem podchodzę do każdego człowieka, który przeżył takie sytuacje, kapłana na pierwszym miejscu, bo wiem co znaczy być nagabywanym... co znaczy być zastraszanym, co znaczy naprawdę bać się! Nie zapomnę nigdy że męczeństwa nie można chcieć i szukać, męczeństwo jest darem Bożym i nie wszyscy są zdolni do poniesienia męczeństwa, co nie znaczy że są gorszymi światkami od innych. Od nikogo nie można wymagać męczeństwa, przede wszystkim dzisiaj oceniając jego postępowanie i postawę z przed lat.

                  Święty Piotr też popełnił błąd... Piotr też był nagabywany... Piotr też bał się, widząc początek męki Jezusa... Piotr nie podpisał,... ale Piotr publicznie i jasno trzy razy się zdeklarował! A Potem? To nie Apostołowie pytali Piotra czy żałuje?... To nie inni Apostołowie jak on, robili Piotrowi rachunek sumienia, namawiając go do publicznej spowiedzi... Zastanawiające jest to co dzieje się potem... Jezus nie chce dociekać dlaczego Piotr nie przyznał się że jest Jego uczniem...! Jezus / i tu tez bez sarkazmu/ nie powołuje komisji dla zbadania przyczyn...! Jezus zapyta go tylko  /i to też jest zastanawiające że w tym tak delikatnym dla Piotra momencie używa jego dawnego imienia.../ ”Szymonie synu Jony, miłujesz mnie?”... nie obchodzi Jezusa motyw zaparcia - zdrady, nie obchodzi Go czy Piotr jest skruszony, czy czuje żal, czy poczuwa się do winy... Jezusa interesuje czy teraz, teraz w tym momencie, czy Go kocha...?

                  Nikt z nas nie może powiedzieć ile razy nasi bracia biskupi, kapłani, diakoni czy świeccy, usłyszeli w głębi duszy to samo pytanie: ...” kochasz mnie?” Któż z nas może stwierdzić jakie były czy są dzisiaj odpowiedzi ofiar represji... Nikt z nas nie powinien zapomnieć że tak czy tak, Bóg jest sędzią, ostatnim i sprawiedliwym! Przed nim powinniśmy się rozliczać. Nie przez przypadek Jezus dał Kościołowi Sakrament Przebaczenia! Nie sakrament rozliczania i sądzenia, a sakrament miłosierdzia i przebaczenia. Miejmy odwagę powiedzieć dosyć takim rozliczeniom w których nie ma miłosierdzia, a człowiek publicznie jest poniżany! Przede wszystkim kapłani.

                Wpatrujmy się w przykład nie tyle Syna Marnotrawnego ile w przykład Miłosiernego Ojca!

... A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go...  nie robi rozliczenia , nie powołuje komisji do zbadania gdzie syn roztrwonił majątek... uściskał i ucałował go ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. /Łk 15, 20-24/

                 Piotra zlustrował Jezu, w jedyny i ważny dla Chrześcijanina sposób! Wcześniej czy później wszyscy zostaniemy poddani tej właśnie lustracji... radosna jest jednak ta świadomość że On nasz Mistrz powiedział: „Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary..” /Mt 9,13/  Nie powinniśmy nigdy zapomnieć że uczeń nie może być większy od Mistrza. On, nasz Mistrz, powinien być naszym przykładem.

                 Łatwo jest oskarżać i wymagać nawrócenia... trudniej jest kochać i przebaczać... ale to drugie jest piękniejsze bo inspirowane przez samego Boga!

 

San Prospero 09.02.2007                                                                Ks. Antoni Pyznar - proboszcz

 

**************************