| |
Na tej stronie
znajdują się tłumaczenia niektórych tekstów z języka
włoskiego a także teksty wyłącznie w języku
polskim, które chcę aby również tutaj były dostępne. |
|
|
|
************************** |
Moim zdaniem....
Słyszałem kiedyś takie stwierdzenie jako odpowiedź na
pytanie:
„Co zrobić, żeby nie zawsze i wszystkim przytakiwać? -
Mieć swoje zdanie!”
To prawda, jesteśmy ludźmi wolnymi. Oczywiście obowiązują nas;
szacunek do drugiego człowieka (co u Chrześcijan nazywa się miłością
bliźniego) obrona wartości, w które wierzymy i tradycje w których
wyrośliśmy. Ale mimo wszystko każdy z nas ma prawo do tego, aby, biorąc pod
uwagę swoje pochodzenie, tradycje regionalne czy państwowe i szanując je,
mimo wszystko miał swoje zdanie. Moje zdanie może się nie podobać, może być
sprzeczne z ogólnie przyjętymi umowami, ale jako wolny człowiek mam prawo do
osobistej oceny i własnego zdania prawie na wszystkie tematy. Prawie, bo
mimo wszystko chociaż mogę mieć własne zdanie na wszystkie tematy, jest
mądre i bezpieczne pewnych tematów nie ruszać, chociażby po to, aby innych
nie gorszyć czy denerwować, ale mam prawo, kiedy to jest konieczne to moje
zdanie wyrazić. No i będąc Chrześcijaninem, muszę podporządkować moje
zdanie, Bożej Mądrości zawartej w Piśmie Świętym. Ale jest to bardzo
specjalny teren. Nikt nie ma prawa mnie przekonywać na siłę do swojego
zdania ani ja nikogo nie mam prawa przekonywać na siłę, aby przyjął moje
zdanie, moje opinie a co gorsza, aby na siłę zmieniał swoje przekonania. To
powinna zawsze działać we dwie strony.
Po tym wstępie przejdę do pewnych konkretów. Od dawna, świerzbią
mnie palce, aby napisać coś na pewne tematy, o których tyle mówi się teraz.
Zacznijmy od pedofili. Celowo pominąłem słowo „w Kościele” bo tylko
złośliwiec, i ignorant uważa, że największy problem na świecie to pedofilia
w Kościele. To prawda, w Kościele, był jest i będzie problemem, bo jak każdy
grzech działa na szkodę Kościoła i ludzi, nawet tych nie należących do
Kościoła.
Najpierw znowu deklaracja, wypływająca także z mojego
osobistego zdania. Według mnie w każdej dyskusji lub pisemnym wyrażaniu
własnej opinii należy uściślić poglądy i pojęcia na samym początku, dla
przejrzystości wypowiedzi.
Pedofilia jest paskudnym i wielkim przestępstwem. Pedofilia, to
nie tylko zboczenie, ale i choroba umysłowa człowieka, który się jej
dopuszcza. Pedofilia, nie jest wymysłem dzisiejszych czasów, ale była od
zarania dziejów i wielu, nawet wielkich ludzi, miało ze sobą tego typu
problemy. Pedofilia jest to wykorzystywanie dzieci do zadowolenia
seksualnego osoby dorosłej. Z pedofilią należy walczyć wszelkiego rodzaju
środkami, gdyż nie tylko krzywdzi dzieci, ale i wypatrza, wykrzywia ich
pogląd na świat ludzi dorosłych i niszczy ich spokojną przyszłość. Jest
brakiem szacunku do dzieci i młodzieży, gdyż dotyczy zgorszenia i
wykorzystywania dzieci i młodzieży, ludzi, którym my starsze pokolenie
jesteśmy winni szacunek i dobre, pozytywne ukierunkowanie na przyszłość, co
powinno owocować także w naszym życiu. Oni powinni się z miłością zająć
nami, kiedy my już będziemy niezdolni do wielu rzeczy. A przede wszystkim,
gdy przejdziemy z fazy produktywności do fazy spokojnego odpoczynku.
Z wielkim bólem należy stwierdzić fakt, że
pedofilia dotyczy także ludzi, którzy są przedstawicielami Kościoła. Jest
skromnym pocieszeniem fakt, że w Kościele przypadki pedofilii są znikome w
porównaniu z innymi kategoriami życia społecznego. Skromnym pocieszeniem,
gdyż wszyscy mamy prawo domagać się od ludzi należących do duszpasterstwa w
Kościele, postaw pozytywnych, budujących i z dalekich od życia grzesznego.
Niemniej jednak nikt nigdy nie może zapominać, że tam także są ludzie,
którzy są jak wszyscy inni poddani korupcji grzechu i wszelakim pokusom,
które dotyczą ludzkiego gatunku. Nigdzie nie jest zagwarantowane ze człowiek
w sutannie jest pozbawiony ludzkich odczuć a z tym związanych także ludzkich
pokus. Oczywiście, (...) „komu wiele jest dane, od tego więcej wymagać
będą”. (Łuk. 12. 48)
Niestety od jakiegoś czasu, ten fakt nadużyć w kręgach
Kościoła, ale należy także podkreślić, nielicznych przedstawicieli
duszpasterstwa w Kościele, jest przez wrogów Kościoła wykorzystywana do
walki właśnie z tą Chrystusową Instytucja. W zdecydowanej większości i
jestem do tego bardziej niż przekonany, autorom tego ataku nie leży na sercu
dobro pokrzywdzonych, ale obniżenie rangi Kościoła na świece, i wyrwanie jak
największych pieniędzy za tak zwane odszkodowania.
Owszem, jeszcze raz podkreślę, że pedofilia to
straszne przestępstwo i powinno być tępione z całą surowością. Ale nie
zgodzę się też z tezą, że biskupi specjalnie przykrywali fakty
wykorzystywania dzieci przez księży. Do tego faktu należy podejść na
spokojnie i ze zrozumieniem. My, którzy wzrastaliśmy w karności i bez
Internetu, który obnaża wszystko, zostaliśmy wychowani w duchu miłości i
respektu dla Kościoła, który jest nasza Matką. I robiliśmy i robimy
wszystko, aby ratować reputacje Kościoła. To najprawdopodobniej jest
podstawą biskupich decyzji, że księża oskarżani byli przenoszeni. Po
pierwsze, aby natychmiast przerwać kontakt z ofiarą, by nie dochodziło do
dalszych nadużyć, ale też i po to, aby ze spokojem przeglądnąć się tej
sprawie zrobić dochodzenie i w ostateczności ukarać złoczyńcę. Ale
jakkolwiek by nie było, sprawy nie były zamiatane pod dywan. Owszem mogło
się i to zdążyć... wszędzie są ludzie. Natomiast polecam zawsze pamiętać o
pewnych zasadach; nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, to po pierwsze. Po
drugie i najważniejsze, sprawiedliwość bez miłosierdzia jest
niesprawiedliwością i po trzecie, każdy ma prawo do obrony. Nie wolno karać
czy skazywać człowieka bez sprawiedliwego procesu i tych zasad ludzie
Kościoła muszą się trzymać. Wyrzucenie księdza z kapłaństwa czy też inna
kara, natychmiast po oskarżeniu, zanim będzie miał możliwość bronić się,
byłoby i jest niesprawiedliwością. Pan Jezus przewidział takie sytuacje,
kiedy powiedział: „kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci
kamień”. (J 8,7)
Spróbujmy zastanowić się nad takim zdarzeniem: Ktoś ma coś
przeciwko mnie i robi wszystko, aby się zemścić. Wykorzystuje obecną
sytuację, znajduje młodego chłopczyka, płaci mu i knują razem konkretna
sytuację. Ja wchodzę do baru, czy też zatrzymuje się na stacji paliw po
paliwo i idę, żeby skorzystać z toalety. W toalecie jest ten podstawiony
chłopczyk, który nawet nie znając mnie, tak jak i ja jego, wybiega z toalety
i krzyczy, że go chciałem tam zgwałcić... kto mi uwierzy, że to nie prawda?
Zanim sprawdzą monitoring, (w toalecie nie ma monitoringu) lub zanim
chłopczyk dorośnie i zaboli go sumienie, że uczestniczył w ustawce
przeciwko niewinnemu księdzu, mnie już zniszczono.
Pomyślmy, ile zdarza się niesprawiedliwych pomówień? Osobiście nie wierzę,
aby biskupi byli na tyle nierozsądni czy zdeprawowani, aby perfidnie kryć
pedofilów, prawdziwych przestępców. Natomiast w zdecydowanej większości,
księża byli, przenoszeni, aby jak to pisałem wyżej, przerwać kontakt z
oskarżającymi, a gdy proces kanoniczny udowodnił im winę byli usuwani z
kapłaństwa. Powie ktoś, dlaczego nie byli przekazywani władzą cywilnym i pod
sąd. Otóż taki zarzut może wystawić tylko człowiek nie znający teologii i
Pisma Świętego. To też trzeba przypomnieć niektórym domorosłym biblistom czy
kanonistom, którzy bardzo szybko i chętnie forują oskarżenia udając, że
chodzi im o oczyszczenie i dobro Kościoła, a tak na prawdę nie wiedzą Czym
ten Kościół jest. Nas, wszystkich ludzi Kościoła (a do nich należą wszyscy
ochrzczeni świeccy i duchowieństwo) obowiązuje to co jest napisane w Biblii.
Przede wszystkim, miłość Boga i bliźniego. Ale nikomu z nas nawet Biblia,
nie ogranicza wolności. Uczy nas jak z wolności korzystać, aby nie zatracić
siebie i nie „pomóc” innym do zatracenia, ale nawet Bóg, chociaż jest
Wszechmogący nie zrobi nic na siłę w życiu człowieka. Nikt z nas, żaden
człowiek nie może być przymuszanym do tego, aby być świętym. Każdy musi
umieć korzystać ze swojej wolności, ale nie można kogoś karać za to, że ktoś inny zrobił coś niedobrego. Jeśli kasjer w
banku ukradł pieniądze, czy do więzienia idzie dyrektor, który go
zatrudnił... było by absurdem. Tam, gdzie są ludzie tam też jest miejsce na
pomyłkę. Kto z nas nigdy się nie pomylił? Kto z nas nie miał momentu
słabości, momentu upadku? Ze złem trzeba i należy walczyć, ale dobro
człowieka, nawet złego człowieka, powinno być zawsze szanowane.
Każdy ma prawo do sprawiedliwego osądzenia. Ale też i
wszyscy mamy obowiązek sądzić sprawiedliwie. Nie tą sprawiedliwością na
własny użytek, ale sprawiedliwością według prawdy. Sprawiedliwością według
sumienia, w którym; „Sumienie
moralne, obecne w sercu osoby, jest sądem rozumu, który nakazuje jej w
odpowiedniej chwili pełnić dobro, a unikać zła. Dzięki sumieniu osoba ludzka
rozpoznaje jakość moralną czynu, który zamierza wykonać, lub którego
dokonała, biorąc zań odpowiedzialność. Człowiek roztropny słuchając sumienia
moralnego, może usłyszeć Boga, który [do niego] mówi”
(KomKKK 372)
I tu powstaje problem, my Chrześcijanie, w jakim stopniu
możemy odwoływać się do sumienia osób niewierzących lub wierzących na „swój
sposób” i pałających chęcią zemsty za ich duchowe i fizyczne
niepowodzenia...?
Osądzać - kto i kogo... a nawet kiedy?
Dlatego też święty Paweł potępia fakt, że ludzie wierzący
uciekają się do osądów wydawanych przez ludzi niewierzących... Święty Paweł
wręcz zabrania, aby sprawy sporne dotyczące „braci” to znaczy ludzi
należących do Kościoła, osądzali ludzie niewierzący...
Wy zaś, gdy macie sprawy doczesne do
rozstrzygnięcia, sędziami waszymi czynicie ludzi za nic uważanych w
Kościele! Mówię to, aby was zawstydzić. Bo czyż nie znajdzie się wśród was
ktoś na tyle mądry, by mógł rozstrzygać spory między swymi braćmi? A
tymczasem brat oskarża brata, i to przed niewierzącymi. Już samo to jest
godne potępienia, że w ogóle zdarzają się wśród was sądowe sprawy.
(1Kor. 6, 4-6)
Na pewno nie chodzi tutaj o to, aby ludzie wierzący byli
wyjęci spod prawa cywilnego, ale właśnie tu, można się doszukiwać pewnego
wytłumaczenia w postępowaniu ludzi Kościoła w stosunku do ludzi Kościoła. To
nie krycie przestępców a obrona sumienia i działanie poprzedzone
miłosierdziem.
I tutaj pojawia się wielka trudność ze sprawą donoszenia
wkładom cywilnym. Jest kompletną bzdurą i wielkim nieporozumieniem
przymuszać biskupów do tego, aby gdy dowiedzą się o fakcie pedofilii
natychmiast donieśli na policję na księdza, który jest oskarżany. Pomijając
już fakt, że żaden ojciec nie doniósł by na swoje dziecko, a biskup musi do
swoich kapłanów podchodzić po ojcowsku, to jest niedopuszczalne, i na to nie
ma żadnej władzy, aby biskup, który na przykład dowiedziawszy się o takim
grzechu kapłana w czasie spowiedzi mógł na niego donieść na policję!!! Nie
może i z tego nie zwolni go nawet najwyższa władza. Mam tutaj pełną
świadomość, że ludzie, którzy nie maja odpowiedniego przygotowania
religijnego i katechetycznego, nie rozumiejąc, że kapłana obowiązuje
bezwzględna tajemnica sakramentu spowiedzi, chcieli by aby kapłan łamiąc tę
zasadę złamał sakramentalny sekret. Jeszcze raz podkreślam to jest nie
możliwe. Dla pewnego rozjaśnienia czy wyjaśnienia, posłużę się przykładem
przeze mnie wymyślonym, ale nie daleko od możliwości realnych.
Proszę sobie wyobrazić, że w kościele jest dwóch księży,
jeden spowiada a drugi przygotowuje się do Mszy św. Tuż przed Mszą do
konfesjonału podchodzi zakrystianin, bardzo niesympatryczny człowiek,
którego obaj kapłani wręcz nie cierpią. Przystępuje do spowiedzi i wyznaje,
że dolał do wina, księdzu, który teraz sprawuje Msze św. trucizny. Ludzka
świadomość podpowiada spowiadającemu księdzu ze mógłby coś robić, aby
uratować kolegę, ale nie może bo, nie może zdradzić nawet gestem grzechu, o
którym dowiedział się w czasie sakramentu spowiedzi. Nie pozostaje mu nic
innego jak przyglądać się jak jego kolega ginie przy ołtarzu a sprawca
zbrodni jest przez niego rozgrzeszony... W żadnym wypadku kapłan
spowiadający nie może zdradzić tajemnicy spowiedzi.
Wychowanie – sfera seksualności.
Pamiętam, i teraz przejdziemy do innego problemu, kiedy to
media w Polsce szalały oskarżając Arcybiskupa Michalika po jego, owszem
trochę niefortunnej wypowiedzi. Chodziło o to, że arcybiskup chciał w pewien
sposób zwrócić uwagę na to, że zdążają się takie przypadki, kiedy dzieci
same pchają się w ręce ludzi, nauczycieli, wychowawców, księży, szukając
trochę zrozumienia, tkliwości czy uczucia przyjemności w obcowaniu z bliską
osobą. Może się to zdarzyć, kiedy to patologia w rodzinie daje się we znaki dziecku, które
potrzebuje uczucia. I nie ma co protestować czy oskarżać o dziwne
skojarzenia. Takie przypadki też się zdąrzają. Nie możemy zapominać o tym, że
obecnie dzieci co raz to wcześniej są rozbudzane seksualnie. Dawniej pewne
rzeczy były do pewnego wieku tabu, czy też zakazane, muszę użyć tego
sformułowania bez leku że zostanę źle zrozumiany. Dawniej tak w domu jak
i w szkole czy innych kontaktach międzyludzkich pewne tematy nie były
poruszane w obecności dzieci. Czy to przez szacunek, czy przez bojaźń przed
gorszeniem, czy to przez nieprzygotowanie rodziców czy społeczeństwa w
ogólności do zmierzenia się z tymi tematami. A może byliśmy inaczej
wychowywani, w większej bojaźni Bożej. W bogobojnych rodzinach pewne słowa
były pomijane lub używano słów zastępczych. Seks, ciąża, poród, stosunek
seksualny, miesiączka, menstruacje czy sperma, były słowami prawie że
zakazanymi, o których dzieci dowiadywały się w szkole na lekcjach biologii
czy na katechezie, przygotowując się do Bierzmowania. Ale zauważyć i
podkreślić należy, że wszyscy byli poczęci tak samo, rodzili się tak samo,
grzeszyli tak samo... i może nie było takiej pogoni za seksem. A jeżeli już,
to było to robione z wielką dyskrecją. Przynajmniej oficjalnie i właśnie
dzieci były samo przez się chronione.
Owszem rozumiem, że czasy inne, że Internet, że
publikacje... ale gdzie podziała się ta delikatność w stosunkach
międzyludzkich? Gdzie podziała się miłość i szacunek dla niewinności
dziecięcej. Co nam da, że w przedszkolu powiemy dzieciom, że to nie bocian
przynosi dzieci (oczywiście piszę to z przesadą) czy że nie rodzą się pod
liściem kapusty? Co to nam da, że powiemy dzieciom w przedszkolu, że to co
mają pomiędzy nóżkami służy nie tylko do sikania?... Czy przez to będą
mądrzejsze, czy raczej bardziej rozkojarzone...?
Wychowywałem się w rodzinie, gdzie jak pisałem wcześniej, o pewnych
rzeczach nie mówiło się przy dzieciach, ale moja mamusia, nie pamiętam w
jakim to było moim wieku, ale byłem jeszcze malutki, powiedziała mi, że jak
się miałem narodzić to ona nosiła mnie pod serduszkiem... Pamiętam, że nie
wiedziałem o co chodzi, ale wziąłem to jako piękną informacje. Moja mama
nosiła mnie pod serduszkiem!
Potem na lekcjach biologii pani mówiła, jak to robią
pszczoły, żeby były nowe pszczoły, jak to robią zwierzątka. Gdzieś tam
widziałem dwa pieski w pewnej ciekawej pozycji... I tak w między czasie
przybywało informacji z różnych dziedzin życia, aż wreszcie przygotowując
się do sakramentu Bierzmowania, ksiądz katecheta wytłumaczył nam co to jest
sex. Do czego służy i jak może być niebezpieczny, jeśli nie będzie
przeżywany w szacunku do nauczania Bożego i z szacunkiem do drugiego
człowieka. Równocześnie przyszło poznanie ciała ludzkiego na lekcjach
biologii. Potem dalsza nauka, życie codzienne i studia dostarczyły mi
dostatecznie dużo informacji, które mogę spokojnie przekazywać innym.
Spokojnie, bo do tak poważnych rzeczy należy podchodzić ze spokojem a do
dziecięcych pytań z wielkim szacunkiem i mądrością.
Jak zwykle nie chcę być dla nikogo przykładem. Nigdy nie
bałem się i nie boję trudnych pytań, ale i nigdy nie przesadzam z ilością
informacji dawanych słuchaczom. A i tu mądrość Boża podpowiada nam sposób
postępowanie.
Święty Paweł w liście do Koryntian pisze bardzo mądre i przydatne zdania...
Mleko wam dałem, a nie pokarm stały, boście byli
niemocni; zresztą i nadal nie jesteście mocni. Ciągle przecież jeszcze
jesteście cieleśni.
(1Kor, 3,2)
W żadnej dziedzinie nie można edukacji zaczynać od końca,
czyli od podania uczniom ostatnich informacji, bo jeśli słuchacze nie
otrzymają stopniowo pewnych informacji to mogą mieć problemy z ich
zrozumieniem a czasami może im to zrobić więcej złego niż dobrego. Moim
zdaniem tak się dzieje w edukacji seksualnej. Odkąd świat istnieje,
przekazywanie życia odbywa się zawsze w ten sam sposób. Nie ma w historii
takich przypadków, że ktoś musiał uczyć się w specjalny sposób jak
przekazywać życie... I w przypadku ludzi, stworzeń używających rozumu i
racji, wszelkie zdobywanie informacji wchodzenie w posiadanie informacji,
musi być stopniowe i mądre ze strony tych, którzy te informacje przekazują.
Chyba zawsze w każdej epoce seks, działał na ludzi jak narkotyk, ale do
dzisiaj ludzie, biorąc pod uwagę w jakiś sposób Boże prawo, regulowali swoje
postępowanie w tej kwestii „impulsami” sumienia... Dziś wszystko robi się
bez sumienia... byle sobie użyć... nie ma nadziei na życie wieczne, a więc
im więcej teraz się zabawisz tym jesteś szczęśliwy. A kobiety (oczywiście
nie wszystkie) są w tym gorsze od mężczyzn.
Pamiętam taki mały epizod z mojego doświadczenia kapłańskiego.
Chodząc po kolędzie w jednej parafii, zaszedłem do pewnej rodziny. W tej
rodzinie, gdzie żyła już czteroletnia Giulia, jej mama spodziewała się
dziecka. Po modlitwie, kiedy przyszedł czas na rozmowę, oczywiście rodzice
pochwalili się tym, że Giulia będzie miała braciszka. Giulia oderwała się od
klocków, które układała, podbiegła do mamy objęła ją i ucałowała w widocznie
już zaokrąglony brzuch. A do mnie powiedziała: tam rośnie mój braciszek.
Odpowiedziałem ze to wielka radość, bo za parę miesięcy będzie mogła się nim
opiekować, a kiedy podrośnie będzie miała się z kim bawić. Giulia była
zachwycona, ale w pewnym momencie podbiegła do mnie i tak porostu zapytała:
a jak to tata zrobił, że nasionko znalazło się w brzuszku mamy...
Możemy sobie wyobrazić momentalne zadziwienie dziecięcym pytaniem. Oczy
obojga rodziców, a matki wyraźnie zażenowane zwróciły się oczywiście na
księdza. Jestem wdzięczny Bogu za „podpowiedź duchową” jaką otrzymałem w tym
momencie. Otóż z pełnym spokojem wziąłem Giulię za obydwie rączki,
popatrzyłam jej w oczka i powiedziałem: posłuchaj Giulia, jesteś malutką,
ale mądrą dziewczynką, teraz pewnych rzeczy nie potrafisz jeszcze zrozumieć,
dlatego też nie będę ci o tym opowiadał, ale za parę lat jak podrośniesz
przyjdziesz na katechizm a i w szkole więcej się nauczysz wtedy ci to
wytłumaczymy i na pewno zrozumiesz. Giulia z radością powiedziała: ja
już w przyszłym roku pójdę do szkoły i pobiegła dalej układać klocki.
Kilka lat później na lekcji katechizmu w której uczestniczyła
Giulia, jako dziewczynka przygotowująca się do bierzmowania opowiedziałem to
zdarzenie. Na początku Giulia była jakby zakłopotana, ale kiedy zrozumiała,
że robię to, aby im pomóc zrozumieć, że jest odpowiedni czas na wszelkie
informacje, Giulia zadała mi kilka pytań, nazwijmy je „uzupełniających”
bardziej ze sfery duchowej niż fizycznej. Do niej dołączyli inni ze swoimi
pytaniami i wszyscy na pewno wyszli z tej katechezy ubogaceni w informacje,
które ich interesowały.
Dzisiejszy
problem
Po wielu prośbach ze strony przyjaciół, postanowiłem napisać
parę zdań także na ten „gorący temat” ostatnich tygodni, który jest
naświetlany przez film Siekierskiego i jego „pokłosie”.
Oczywiście nie muszę pisać, że jestem całkowicie przeciw
pedofilii, potępiam ją we wszystkich jej wydaniach. Zastanawiałem się
kiedyś, co osobiście zrobiłbym gdybym się dowiedział, że ktoś z moich
siostrzeńców był molestowany... Może lepiej, że nie napiszę jaka była by
moja reakcja. Pedofilia to zboczenie, inaczej mówiąc choroba psychiczna tak
jak i homoseksualizm... Do niego wrócę później. Niestety, pedofilia nie jest
problemem tylko w Kościele. Bogu dzięki że wreszcie mówi się o tym otwarcie
i Kościół jako instytucja robi co raz to więcej, aby nie tylko oczyścić się,
ale aby też i zapobiegać na przyszłość.
Osobiście uważam, że takie filmy jak „Kler” czy „Tylko nie mów
nikomu”, powinny być obowiązkowe do obejrzenia we wszystkich seminariach a
może nawet raz w roku obowiązkowe do oglądnięcia w tych seminariach w ramach
rekolekcji... Powinny zadziałać jak szczepionka. I nie ma się tu co obrażać
czy uważać ze to jest atak na Kościół. Są takie przypadki, przeciwko którym
należy się „szczepić”. Tak jak w przypadku choroby Odra, nie całe Państwo
jest chore, ale szczepimy się, aby nie zachorować i zapobiec nawrotom i
zakażeniom i leczyć z przypadków już istniejących. Co też nie znaczy, że
nigdy Odra nie wróci...
Życzmy sobie abyśmy już nigdy nie musieli w tak drastyczny
sposób podchodzić do problemu pedofilii, ale nie bądźmy naiwni, że pedofilia
zostanie całkowicie zlikwidowana... Przecież to nie jest wymysł księży w
dwudziestym wieku... Pedofilia znana jest, odkąd zajmujemy się historią. To
nie jest usprawiedliwienie czy wybielanie problemu, ale to jest
przypomnienie, żeby nie być naiwnymi. Walczmy z pedofilią wszystkimi
metodami jakie są dostępne, ale walczmy z nią nie tylko w Kościele. A inne
instytucje...? Kiedy się za nie weźmiemy? Kiedy zaczną się badania i walka z
pedofilia w szkole, w kręgach ludzi kultury i sztuki, w kręgach sędziowsko -
adwokackich... w kręgach polityków... Byłbym naiwny i dziecinny gdybym
myślał, że tamte instytucje są bez tych grzechów.
Kościół, może w przeszłości trochę w niewłaściwy sposób
podchodził do rozwiązywania tych problemów, ale wynikało to ze sposobu w
jakim byliśmy wychowywani. Wszyscy byliśmy wychowywani w duchu wielkiej
troski o dobrą opinie naszej Matki - Kościoła, i robiono wszystko, aby nie
wychodziły na jaw sprawy gorszące czy podważające autorytet czy świętość
Kościoła. To, że zdarzały się przypadki, przenoszenia księży z parafii do
parafii to nie po to, aby tuszować sprawę, ale po to, aby po pierwsze; odsunąć
księdza od tego środowiska, w którym się skompromitował, a po drugie,
spokojnie móc przeprowadzić dochodzenie, dać szanse na poprawę a w przypadku
recydywy ukarać nawet z wykluczeniem z kapłaństwa włącznie. I są tego
przykłady. Owszem nie zawsze się to udawało na sto procent. Czasami ludzki
element powodował ze sprawa nie do końca byłą załatwiana jak by powinna być
załatwiona, ale każdy i wszędzie, nawet biskupi czy papieże, będąc ludźmi
mogą się pomylić, zwłaszcza jeśli ich współpracownicy nie zawsze rzetelnie
ich o całości spraw informowali.
Dla nas Chrześcijan, pocieszającym powinien być fakt, że
każdy, wcześniej czy później, stanie przed Bożym Trybunałem i zda sprawę ze
swojego życia. Kto nie ma tej nadziei, żąda ukarania bez miłosierdzia. Ale
czy takie karanie uzdrowi psychikę człowieka pokrzywdzonego? Powinniśmy
robić wszystko, aby naprawić uleczyć te psychiczne rany, naprawić i
poprowadzić w Bożą stronę. W Bożą to znaczy w stronę miłosierdzia i
przebaczenia. Bo nie ma lepszego lekarstwa w konfliktach międzyludzkich jak
zdolność do przebaczenia, bliźniemu i sobie. Tak leczy się dusza, a kto w
nią nie wierzy, może powiedzieć, że tak leczy się psychika człowieka.
Zdolność do wybaczania to wielki dar i on jest antidotum na wszelkie zło i
falę nienawiści. Postępowanie powinno polegać na tym, że jeśli trzeba:
ujawniam zbrodnie, powstrzymuje zbrodniarza, a gdy wyraża skruchę i
przeprasza, przebaczam. Owszem dla popełniającego zbrodnie, przestępstwa,
potrzebna jest też kara, która ma mu uświadomić nie zemstę ze strony
pokrzywdzonych, a ciężar popełnionego zła i powinna mu dać czas na
przemyślenie i poprawę. Bo jeżeli ktoś sam do tego nie dojdzie, to zmuszenie
go do zmiany myślenia nie przyniesie odpowiednich skutków. Tak uczy Jezus i my
Chrześcijanie tego musimy się trzymać. Jeśli chcę, aby Bóg mi wybaczył
to i ja
musze wybaczyć.
To jest ludzka sprawa, żebyśmy się wygadali, wykrzyczeli nasze
racje, z zachowaniem szacunku do racji innych ludzi. Czasami przemyśleli
wszystko w samotności, czasami wypłakali na ramieniu przyjaciół, ale na
końcu zbawiennym jest zawsze to zdanie: „i ja ci przebaczam, idź i nie
grzesz więcej”. Potem następuje samouleczenie.
To co dalej napiszę nie jest hajtem, ani mową nienawiści, i
może całe środowisko naukowo lekarskie pisać, że homoseksualizm to nie
chorobą, ja osobiście uważam, że to jest zboczenie od normy, czyli jest
chore. A jeśli musimy na siłę przyjąć stanowisko Światowej Organizacji
Zdrowia że to nie choroba, to jestem skłonny przyznać że możemy ten problem
potraktować jako nałóg. Podobnie jak alkoholizm czy narkomania i tutaj można
brać pod uwagę pomoc w wyjściu z tego problemu. Ale to już zależy od
dotyczącego czy chce czy nie... Oczywiście nikt nigdy nie powinien być
„leczony” na siłę z uzależnień... Tak jak alkoholik, dopóki sam nie zrozumie
i nie podda się terapii, na próżno ktoś go do tego zmusza, tak samo człowiek
uwikłany w narkotyki... Kontakt seksualny z osobami tej samej płci może
działać jak narkotyk. Działają tu podobne mechanizmy, przyjemność bez
odpowiedzialności za przyczyny i konsekwencje. Dodając sympatie (albo jak
mówią) miłość do „wspólnika” jest wszystko co potrzebne jest do
uzależnienia.
W naturze normą jest mężczyzna i kobieta, a reszta czy to w
sposób naturalny („wybryk” genów) czy nabyty, (sposób wychowania), to jest
zboczenie od normy, czyli pozycja nie zdrowa, a jak nie zdrowa to chora.
OCZYWIŚCIE, każdemu człowiekowi także i gejowi czy lesbijce, jak i
pedofilowi czy zabójcy należy się szacunek, jako człowiekowi. Ale było by i
jest hipokryzją i wielką niestosownością, tak zwana „poprawność polityczna”
która nakazuje, aby o pewnych sprawach nie mówić, czy mówić tak aby ktoś się
nie poczuł wykluczony czy urażony. Nie mogę powiedzieć, że zabójca czy morderca jest
tylko „odbieraczem życia” bo takie słowa mogą być delikatniejsze, ale mówię,
że jest mordercą! Więc nie powiem też, że pedofil jest człowiekiem
kochającym dzieci inaczej, tylko mówię, że jest przestępcą nie tylko
seksualnym, ale zwyrodnialcem krzywdzącym dzieci. Nie powiem, że gay czy
lesbijka jest kochającym inaczej, ale powiem, że są zboczeńcami (z pełnym
szacunkiem) ludźmi mającymi problemy natury poprawności seksualnych
preferencji.
Ale zanim czytający naprawdę się oburzy na moje zdanie, muszę
coś wyjaśnić. Nigdzie nie jest napisane, że nie można mieć uczucia do osoby
tej samej płci. Problem polega i tylko na tym czy te osoby się kochają czy
się zaspokajają seksualnie?... bo to właśnie tutaj jest cały problem i
różnica, i tę różnicę teraz chce wyjaśnić.
Bardzo często słowo „kochać” jest źle rozumiane czy
używane... Dla jasności: jeśli mąż z żoną uprawiają sex, to owszem można
powiedzieć, że się kochają. Maja do tego prawo, bo oficjalnie przed Bogiem
czy światem przysięgali sobie miłość wierność i uczciwość małżeńską a to
spowodowało bezpowrotne konsekwencje. Jeśli jednak mąż uprawia sex poza
małżeński z kobietą, która mu się podoba, bo zobaczył, że jest ładniejsza od
jego wybranki, ma figurę ponętna i on chce sobie i jej zrobić przyjemność to
tam nie ma nic z miłości. Tam się używają dla własnych rozkoszy dla
zaspokojenia instynktu seksualnego wyżycia... Nie ma tam miłości, chociaż by
i dlatego że aby to zrobić muszą się ukrywać przed żoną
(mężem) czy przed „światem”
aby nie mieć problemów. Nie są wolni w swoim działaniu a gdzie nie ma
wolności tam nie można mówić o miłosnym oddaniu się drugiej osobie.
Nie mam nic przeciw temu, aby dwóch mężczyzn czy dwie kobiety wyrażało sobie
uczucie. Problem zaczyna się wtedy, kiedy te dwie osoby tej samej płci
doprowadzają się do zadowolenia seksualnego, inaczej mówiąc doprowadzają się
do orgazmu. To jest rozwiązłość i wyłudzanie! Jest to nic innego jak
wzajemne używanie się a nie miłość. I nie miejmy lęku przed takim
postawieniem sprawy, aby było jasne. Miłość to coś więcej niż orgazm, to nie
tylko seksualne zadawalanie się nawzajem. W Księdze Kapłańskiej w Biblii,
autor natchniony przez Ducha Bożego zapisał coś takiego:
Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z
kobietą. To jest obrzydliwość!
(Kpł
18, 22)
Podobnie pisze święty Paweł. Oto kilka cytatów z Jego listów:
„Prawdę Bożą
przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu,
zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen. Dlatego to
wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich
przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i
mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem
żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych
sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie. A ponieważ nie uznali za
słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic
niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi".
(Rz
1, 26-28)
Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani
bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z
sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie
odziedziczą królestwa
Bożego.
(1Kor
6, 9-10)
Wszystko mi wolno, ale nie
wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w
niewolę. Pokarm dla żołądka, a żołądek dla pokarmu. Bóg zaś unicestwi jedno
i drugie. Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała.
Bóg zaś i Pana wskrzesił i nas również swą mocą wskrzesi z martwych. Czyż
nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki
Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy!
Albo czyż nie wiecie, że ten,
kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem - jak
jest powiedziane - dwoje jednym ciałem. Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest
z Nim jednym duchem. Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez
człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko
własnemu ciału grzeszy. Czyż
nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest,
a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za
[wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!
(1Kor
6, 12-20)
Tak chciała natura, a dla nas Chrześcijan, tak chciał Bóg, aby
poprzez wyrażanie sobie całkowitej miłości, czyli całkowitego oddania się
sobie (co w nomenklaturze Chrystusowej, nazywa się „być jednym ciałem”)
powstawało nowe życie. I nigdzie nie jest napisane, i było by
niesprawiedliwe i nawet nieludzkie, aby za każdym razem, kiedy małżonkowie
wyrażają sobie miłość totalną poprzez bycie „jednym ciałem” dochodziło do
poczęcia. Tak może myśleć tylko człowiek, który nie wie czym dla małżeństwa
jest sex. Współżycie seksualne, mężczyzny i kobiety regularnie połączonych
węzłem sakramentalnym nie służy tylko do prokreacji. Jest „lekarstwem” na
wiele „chorób”, jest „spoiwem” zawsze wzmacniającym więź małżeńską. Jest
„aktem świętym” jak nazwał go święty Jan Paweł II.
Mężczyzna i kobieta, jednocząc się ze sobą (w akcie
małżeńskim) tak blisko, że stają się „jednym ciałem”, odkrywają, że tak
powiem, za każdym razem i w szczególny sposób, tajemnicę stworzenia,
wracając w ten sposób do tego związku w ludzkości („ciało z mego ciała i
kości z moich kości”), co pozwala im się rozpoznać i jakby za pierwszym
razem nazwać się po imieniu. (...) Akt zjednoczenia mężczyzny i kobiety
zarejestrowany w ich sercach od czasu ich stworzenia jest więc „święty”, to
znaczy nie tylko należący do naturalnego porządku, ale jako obraz i
podobieństwo do komunii Boga; obraz i podobieństwo manifestowane w miłości
małżeńskiej i wyrażane przez ciało i jego język.
JAN PAWEŁ II:
Mężczyzną i kobietą stworzył ich. Katecheza o ludzkiej miłości, Watykan,
2003
Jest zupełnie inna relacja i może być też nazywana
miłością, relacja ludzi nie związanych Sakramentem Małżeństwa. Ale powinna i
musi opierać się na innych zasadach. Jak już wspomniałem wyżej, nie ma
nigdzie zakazanej relacji pomiędzy dwoma osobami tej samej płci. Ale to w
żaden sposób nie może być widziane ani nazwane związkiem małżeńskim czy
nawet rodziną. Już etymologia słowa rodzina... czyli coś, co ma
zdolność rodzenia. I tutaj bez żadnej złośliwości, ale idąc za logiką, dokąd
nawet najbardziej intymny czy mocny związek między dwoma mężczyznami czy
dwoma kobietami (bez manipulowanego udziału płci przeciwnej) nie zaowocuje
pojawieniem się nowego życie, dotąd nie może być nazwany rodziną, ani nie
można takiemu związkowi powierzyć wychowywania dzieci. Dla zdrowego,
psychicznie i materialnie wychowania dzieci, w domu zwanym rodziną musi być
figura matki i ojca, aby było jaśniej, mówię o figurze kobiety i mężczyzny!
To jest zgodne z naturą. Wszystko inne jest nie zgodne z naturą i rodzi
kolejne wynaturzenia, jeśli nie materialne to psychiczne.
Jeszcze raz wrócę do moich założeń. Te rozważania i to
nauczanie jest dla osób wierzących. Ale nawet i nie wierzący muszi
brać pod uwagę prawa Natury! Musi przyznać, że w naturze, (po za wyjątkami
bardzo nielicznych ustrojów prymitywnych) aby otrzymać nowe życie potrzebny
jest kontakt fizyczny (płciowy) dwóch osobników różnych płci. Kontakt
fizyczny (płciowy) między dwoma osobnikami tej samej płci nie powoduje
zapłodnienia, a tym samym nie daje początku nowemu życiu. Wniosek jest jasny, jeśli Matka
Natura wymaga z surowością pewnych prawidłowości, to osobnik należący do
Natury musi zaakceptować te prawa dla własnego dobra i dla dobra innych,
jeśli nie zaakceptuje, może się zweryfikować pewne stare przysłowie:
„Pan Bóg przebacza zawsze, ludzie czasami, ale
Natura nigdy”
Problem polega na tym, że Natura nie przebaczając nigdy, na
końcu odwraca się przeciw osobnikom najsłabszym. W związku tej samej płci,
wzrastanie i dojrzewanie człowieka wystawiane jest na wielkie
niebezpieczeństwo. Z braku osoby o odmiennej płci, dziecku brakuje pełni
przykładów, od tych klasycznych, do tych, których doświadcza się tylko w
intymnej sferze ciepła rodzinnego. To wzajemne uzupełnianie się płci, tak
niezbędne, można zauważyć i doświadczyć tylko w relacjach rodzinnego życia
intymnego. Intymnego, nie znaczy seksualnego, ale oznacza to wszystko co
jest przekazywane dziecku, w kontakcie wyjątkowym, niepowtarzalnym, nie
możliwym do naśladowania i niezbędnym, jaki przeżywa noworodek w kontakcie
fizycznym z ciałem swojej matki, chociażby w tym cudownym akcie karmienia
piersią. Równoznacznie w wyjątkowym, niepowtarzalnym i niezbędnym, ale jakże
różniącym się kontakcie z ojcem, który to kontakt, dziecko odczuwa i wyczuwa
chociażby przez różnice nie tylko w budowie ciała, ale też i w zachowaniu
drugiej „innej” osoby. Wszystko to pozytywnie wpływa na całokształt rozwoju
osobowego dziecka. W przeciwnym razie z braku jakiegoś przykładu lub
nadmiaru identycznego, wzrasta ryzyko patologii.
Z mojego osobistego doświadczenia, podpartego świadectwem innych
kapłanów, wnioskuje, że już dzieci z rozbitych małżeństw przedstawiają
olbrzymie braki radosnego spokoju, chociaż bardzo często brak jednego z
rodziców zastępowany jest nowym partnerem czy partnerką, ale nigdy nie
będzie to miłość i więź jaka tworzy się z naturalnym rodzicem już od momentu
„świętego aktu poczęcia” i kontynuuje podczas tych kontaktów, o których
wyżej. Więź podobna tworzy się z rodzicami adopcyjnymi, ale zawsze niezbędna
jest obecność mężczyzny i kobiety.
A teraz na
zakończenie. Jeśli wiec Słowo Boże i Nauczanie Kościoła jest tak jasne i
precyzyjne, a komuś może się wydawać „trudne” czy „twarde”... gdy chodzi o relację miedzy osobami o tej samej płci, to
możemy sobie wyobrazić jakie jest to stanowisko w kwestii zaakceptowania, w
świetle tego Nauczania, możliwości wychowania dzieci przez osoby tej samej
płci... To absolutnie nie świadczy o dyskryminacji osób o tendencjach
homoseksualnych, w przykazaniu Bożym, o miłości bliźniego, jest bez
wątpienia miejsce także i dla nich.
Każdy wolny wybór musi być respektowany, ale jak to
powiedziałem wyżej, każdy wybór produkuje konsekwencje i te właśnie
konsekwencje wyboru mogą być czasami przykre. W Bożej Ekonomii Zbawienia
jest miejsce dla wszystkich, ale wszyscy też powinni przyjąć Bożą Wolę,
która jest jedyna w stanie doprowadzić nas do Radości Wiecznej. Tej Radości,
którą Bóg przygotował dla swych posłusznych i wiernych dzieci.
Na zakończenie zacytuję jeszcze kilka zdań z Ewangelii -
słowa Jezusa:
«Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać
moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam,
aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może,
ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa
i w was będzie». (J.
14 , 15-17)
Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu
uwierzyli: «Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi
uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli». (J.
8, 31-32)
Rzym sierpień 2019
ks. Antoni Pyznar
|
**************************
|
|
… „A bliźniego swego jak siebie samego”.
Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony mam
świadomość że tym artykułem mogę się komuś narazić a z drugiej pcha
mnie do napisania tego artykułu poczucie odpowiedzialności czy
zwykła powinność ... Od jakiegoś czasu mam takie wrażenie jak gdyby
nauczaniem Kościoła w Polsce, a może i na świecie, zaczęło kierować
jakieś lobby, które wciąga Magisterium do, swego rodzaju,
poprawności politycznej... a taka sprawa może być i prawie zawsze
jest bardzo niebezpieczna. Być może ktoś zapomina o nauce Jezusa
Chrystusa w której nie ma „tak i nie” równocześnie, a która zawsze
podkreśla, że we wszystkich poczynaniach uczeń Chrystusa musi
kierować się, nie interesem politycznym, nie własnym widzimisie, a
miłością bliźniego... nawet tego człowieka, którego nie uważa za
bliźniego.
-
„Niech
wasza mowa będzie: Tak, gdzie jest tak; nie, gdzie jest nie. A
co nadto jest, od Złego pochodzi”.
Mt5, 37
-
"Miłujcie waszych nieprzyjaciół;
dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym,
którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was
oczerniają. Łk. 6.27
I tutaj nie ma miejsca na moje prywatne
„widzimisie”.
Tego co jest potrzebne dzisiaj Kościołowi, to
jasność i przejrzystość przekazu, i nauczania. Ta jasność i
przejrzystość oparta na niezmienialnych wartościach Słowa Bożego
zawartego w Biblii i Tradycji Kościoła. Nie można dwom panom
służyć. Nie można też nikogo nawracać na siłę, czy siłą zmuszać
do postępowania według Dekalogu. Wiara jest darem Bożym, dla tych,
którzy jej pragną, a nie narzucanym na siłę sposobem życia.
Dekalog jest najpiękniejszym prawem i
najdoskonalszym zbiorem zasad życia człowieka. Ale dekalog zakłada
świadome i dobrowolne jego przyjęcie. Człowiek jest stworzony do
wolności. Bóg dał człowiekowi rozum i wolną wole. Nie powinniśmy
nigdy zapominać tego, co Jezus mówi do młodzieńca, który pyta go o
to, co ma czynić aby się zbawić;
„A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i
zapytał: "Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie
wieczne?" Odpowiedział mu: "Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden
tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj
przykazania"....
Mt. 19, 16-17
Już w księgach mądrości w Starym Testamencie, (Księga
Sayracha) jest napisane...
„Jeżeli zechcesz, zachowasz
przykazania: a dochować wierności jest upodobaniem Boga.
Położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to
wyciągniesz rękę.
Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to
będzie ci dane.
Syr. 15, 15-17
Jeśli już jestem przy tym temacie, to
idąc za opowiadaniem biblijnym z Księgi Rodzaju, o pierwszym upadku
człowieka, ( grzech pierworodny), pomyślmy, czy Bóg nie mógł
przewidzieć co zrobi człowiek...? Zostawił go bez żadnego nadzoru,
co więcej, pozwolił aby miał do niego dostęp Szatan, kusiciel...
Stało się tak, bo Pan Bóg razem z istnieniem, dał człowiekowi
wolność i od zawsze szanuje wolność człowieka i czeka na wolny wybór
człowieka. Bo tutaj ma sens odpowiedzialność człowieka za swoje
czyny, za swoje wybory. Bóg dał człowiekowi razem z rozumem i wolną
wolą, wszystkie instrukcje i ukierunkowania do podejmowania
właściwych wyborów, ale Bóg do niczego człowieka nie chce zmuszać bo
nie chce mieć marionetki, czy stada baranów bezkrytycznych, a chce
mieć w człowieku partnera, którego stworzył na „ obraz i
podobieństwo” nie w formie, nie w postaci, ale w istocie. Chce
kochać i być kochanym, a w relacji prawdziwej miłości nie może być
zniewolenia.
1. Przez co człowiek jest podobny do Boga? Rdz
1,26-28
Posiadanie duchowej i nieśmiertelnej duszy w
szczególny sposób upodabnia całego człowieka do Boga. Dzięki niej
posiada on niezwykłe zdolności poznawcze oraz potrafi kochać.
Zarówno w poznawaniu, jak i w miłości jest coś z nieskończoności
Bożej: człowiek pragnie posiąść prawdę absolutną, do której wciąż
się zbliża, i coraz bardziej kochać. Na ziemi nigdy nie potrafi on
powiedzieć, że poznał już wszystko lub że kocha już wystarczająco
mocno. Przez dążenie do prawdy i miłości człowiek podobny jest do
Boga, pełni Prawdy i Miłości. Podobnie jak Bóg potrafi człowiek
tworzyć dobro, panować nad stworzeniami i wszystkim kierować.
Również posiadanie wolnej woli upodabnia nas do Stwórcy. Dzięki
nieśmiertelnej duszy ludzkiej człowiek może od poczęcia istnieć już
na zawsze. W ten sposób nosi on w sobie coś z wieczności Boga.
2. Czy jest podobny do Boga człowiek świadomie
czyniący zło?
Inaczej podobny jest do Boga człowiek święty,
inaczej - grzesznik. I jeden, i drugi podobny jest do Stwórcy przez
fakt rozumności, posiadania wolnej woli oraz duchowej i
nieśmiertelnej duszy ludzkiej. Jednak człowiek czyniący z rozmysłem
zło traci podobieństwo do Boga pod pewnym względem, mianowicie
zamiast dobra tworzy zło, gdy tymczasem działanie Stwórcy jest
zawsze dobre. Święty człowiek w szczególny sposób odzwierciedla w
swoim życiu miłość Bożą, gdyż ona jest głównym motywem jego
działania. Przez swoją dobroć człowiek święty bardziej niż grzesznik
podobny jest do kochającego Boga
(
KS.
MICHAŁ KASZOWSKI
TEOLOGIA W PYTANIACH I ODPOWIEDZIACH )
Człowiek jest obrazem i podobieństwem Boga
jako istota rozumna i wolna, która bierze odpowiedzialność za swoje
czyny. Dlatego też w Katechizmie Kościoła Katolickiego definicja
grzechu brzmi tak...
KKK 1849 Grzech jest wykroczeniem
przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem
prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego
przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w
ludzką solidarność. Został określony jako "słowo, czyn lub
pragnienie przeciwne prawu wiecznemu" (Św.
Augustyn, Contra Faustum
manichaeum, 22: PL 42, 418; św. Tomasz z Akwinu,
Summa theologiae,
I-II, 71, 6).
KKK 1850 Grzech jest obrazą
Boga: "Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest
przed Tobą" (Ps 51, 6).
Grzech przeciwstawia się miłości Boga do nas i odwraca od Niego
nasze serca. Jest on, podobnie jak grzech pierworodny,
nieposłuszeństwem, buntem przeciw Bogu spowodowanym wolą stania się
"jak Bóg", w poznawaniu i określaniu dobra i zła
(Rdz 3, 5).
Grzech jest więc "miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga"
(Św.
Augustyn, De civitate Dei, 14, 28).
Wskutek tego pysznego wywyższania siebie grzech jest
całkowitym przeciwieństwem posłuszeństwa Jezusa, który dokonał
zbawienia
(Por. Flp 2, 6-9).
Bóg stworzył człowieka wolnego. I stworzył
do wolności. To sam człowiek wymyślił wszelakie podziały, mówiąc
potem że Bóg tak chce... Przed Bogiem wszyscy jesteśmy równi. Każdy
człowiek ma godność dziecka Bożego bo jest „dziełem” Boga.
Zanim przejdę do sedna sprawy jeszcze kilka
refleksji. Polska jest krajem pięknym, bogatym we wszystko, łącznie
z mądrością ludzką! Ale czasami dzieją się u nas sprawy co najmniej
zastanawiające. Chodzi mi zasadniczo o współistnienie, współżycie, i
wzajemna niezależność w działaniach między władzami państwowymi a
nauczaniem Kościoła. Najprawdopodobniej, czasami po obydwu stronach,
ktoś nie pamięta, lub nie chce pamiętać że:
Art. 25 punkt 2 Konstytucji Rzeczypospolitej
Polskiej, jasno stanowi że:
Władze publiczne w
Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach
przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych,
zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
A Konkordat podpisany
między Państwem Polskim a Stolicą Apostolską,
już w pierwszym artykule
mówi o tym że :
Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska
potwierdzają, że Państwo i Kościół katolicki są — każde w swej
dziedzinie — niezależne i autonomiczne oraz zobowiązują się do
pełnego poszanowania tej zasady we wzajemnych stosunkach i we
współdziałaniu dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego.
To prawda że człowiek jest istota
złożoną, ale nie może czy nie powinien mieć dwóch czy trzech
twarzy... jedna na co dzień, druga od święta, a jeszcze inna w życiu
zawodowym. To prawda że politycy zawsze powinni pamiętać o tym czy
są Chrześcijanami czy nie... Polityk Chrześcijanin, powinien zawsze
kierować się sumieniem poprawnie i po chrześcijańsku uformowanym, w
którym zawsze musi słuchać głosu Bożego, ale to właśnie ten Boży
głos ma mu nieustannie przypominać o tolerancji i miłości nawet do
nieprzyjaciół. Wychodząc z przykazania miłości bliźniego powinniśmy
pamiętać tak politycy, jak i wszyscy ludzie, że moja wolność kończy
się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Prawo, tak,
czasami granica naszą wolność ...ale tylko po to aby dać szacunek
każdemu innemu człowiekowi. W tym wypadku, człowiek, który ma się
narodzić ma prawo do życia a nikt z nas nie ma prawa aby to prawo w
jakikolwiek sposób czy z jakiekolwiek przyczyny ograniczać.
Oczywiście że nikt nie może dawać pod
wątpliwość faktu że przygniatająca większość Polaków to Katolicy.
Przynajmniej przez fakt że zostali ochrzczeni i wpisani do
społeczności Kościoła Katolickiego. Tym samym są Chrześcijanami
wyznającymi jedynego Boga o którym opowiada nam, dla naszego
poznania, Pismo Święte - Biblia, i Tradycja Kościoła. Ale
równocześnie nie należy zapominać o tym, że w Polsce żyją także inni
Polacy i Polki, którzy mając te same prawa i obowiązki jako
pełnoprawni obywatele Rzeczypospolitej Polskiej. Nie należą do
Chrześcijańskiego Kościoła Katolickiego, a więc nie są w żaden
sposób zobowiązani do życia według Nauki Kościoła czerpanej z
nieomylnego Słowa Bożego. Ich także należy szanować, bo są
niewątpliwie dziećmi Bożymi chociaż tego nie uznają, i równocześnie
naszymi bliźnimi. Nikogo z nich nie należy na siłę ani nawracać, ani
zmuszać do życia według naszego nauczania, ale wszyscy powinniśmy
pamiętać że prawo do życia, wypływa z prawa naturalnego, a nie z
nauczania Kościoła. Nauczanie Kościoła stoi na straży naturalnego
prawa do życia każdego człowieka. Ludzi nie wierzących i nie
żyjących tymi wartościami możemy, i powinniśmy zapraszać do
przyjęcia nauki Jedynego Boga, ale powinniśmy, a raczej musimy,
szanować ich wolne decyzje. Oni tez nie mogą i nie powinni odmawiać
nam prawa do występowania w obronie naturalnego prawa do życia
każdego istnienia ludzkiego.
Co za tym idzie?
Ostatnia polemika, czy spory o rewizję
prawa aborcyjnego najprawdopodobniej zapominają o tym co pisałem
wcześniej.
Dla pełnej jasności mojego przekonania
chcę zdecydowanie podkreślić że jestem za pełną ochroną życia
ludzkiego od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Dawcą życia
jest Bóg i On jest Panem tego, aby to życie odebrać kiedy Jemu się
podoba. Dla mnie życie zaczyna się w momencie kiedy plemnik męski
wchodzi w jajeczko żeńskie i to jest cud poczęcia. Odtąd należy
tylko czekać najczęściej dziewięć miesięcy i cieszyć się ze
spotkania z nowym człowiekiem przychodzącym na świat. Każdym
człowiekiem. Nawet tym, który ma się narodzić z pewnymi brakami...
To też człowiek, a człowieka zabijać nie wolno.
To nasza, całej ludzkości wina, że
niektóre życie od początku jest naznaczone cierpieniem... Mam tu na
myśli, wszystko to co jest związane z niewłaściwym „używaniem” przez
wszystkich ludzi, wolności i Ziemi, którą otrzymaliśmy od Boga, a w
gruncie rzeczy, jest przedłużaniem tego grzechu, który Katechizm
nazywa Grzechem Pierworodnym..
Najprawdopodobniej wielu ludzi ma to
samo przekonanie, ale nie biorąc pod uwagę nauczenia Bożego czy
wręcz go odrzucając, podświadomie jednak, czuje tę odpowiedzialność,
a poczęte życie w niewłaściwy sposób, czy rozwijające się w
niewłaściwy sposób, chce usunąć aby nie było ono dla nich
przypomnieniem o tej prawdzie i odpowiedzialności.
Mając to wszystko na uwadze, teraz
przechodzę do sedna sprawy.
Aborcja jest grzechem! Ale jako że
nie wszyscy wiedzą co to jest grzech, powiem to w inny sposób,
aborcja jest zabójstwem a wiec jest przestępstwem. Chrześcijan
powinno zawsze obowiązywać w tej kwestii piąte przykazanie. I to nie
Parlament czy inny ustawodawca ma zabronić aborcji czy na nią
pozwolić, w odpowiednim czasie. Każde życie ludzkie musi być
kochane! Każdy człowiek daje innym możliwość kochania, a jeśli jest
więcej wymagającym bo przez naturę został w jakiś sposób dotknięty,
to tym bardziej inni powinni go kochać i stwarzać mu jak najlepsze
warunki do istnienia i bycia szczęśliwym. Trudno jest w tej kwestii
kogokolwiek do czegokolwiek zmuszać. Jednak należy wszystkich tylko
zapraszać do patrzenia we własne sumienie. A na końcu tak czy tak,
wierzący czy nie, wszyscy, któregoś dnia staniemy przed Bogiem.
Konkludując, ustawa z dnia 7
stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i
warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, nie jest idealna i w
żaden sposób nie zadawala wymogów piątego przykazania. Jest ona
kompromisem chyba najlepszym na jaki zgodziły się wszystkie strony
życia publicznego. Należy pamiętać że ta ustawa jest wymyślona przez
polityków, czyli ludzi świeckich i obowiązuje w Państwie, gdzie, jak
powiedziano wyżej, istnieje podział zadań!
Kościół powinien kształtować
sumienia Chrześcijan tak, aby żaden Chrześcijanin nigdy nie popełnił
tego, czy innego zabójstwa. Chrześcijanin to człowiek, który szanuje
i kocha życie ludzkie od naturalnego poczęcia, do naturalnej
śmierci! Każde odstępstwo od tej zasady jest grzechem, z którego
każdy Chrześcijanin odpowie przed Bogiem. Natomiast, inni ludzie nie
utożsamiający się z nauczaniem Chrześcijańskiego Kościoła, czy nie
biorący pod uwagę prawa naturalnego do życia każdego człowieka,
biorą na swoje sumienie, wszelkie konsekwencje podejmowanych
czynów.
My Chrześcijanie nie powinniśmy ich
złych decyzji naśladować a według zasady; „miłujcie
nieprzyjaciół waszych” powinniśmy przypominać wszystkim, że
prawo do życia jest prawem naturalnym każdego człowieka, i żaden
człowiek nie może tego prawa drugiemu człowiekowi ograniczać.
Zrozumie to tylko ten, kto bez
uprzedzeń, podchodzi do drugiego człowieka z miłością
To się też nazywa prawdziwa
tolerancja
Rzym Listopad
2016
ks. Antoni Pyznar
|
**************************
|
|
ZWIĄZKI
PARTNERSKIE - CZY TO JEST RODZINA?
A
co z dziećmi?
Mówiąc o
problemie tej wagi, moim skromnym zdaniem, należy na samym początku
podkreślić fakt nie do lekceważenia: „jakikolwiek wybór
pociąga za sobą następstwa - konsekwencje”.
Stanowisko, lub jak kto woli, nauczanie Kościoła, oparte
na Piśmie Świętym czyli Biblii, jest kierowane przede
wszystkim do tych ludzi, którzy wyznają wiarę w Jezusa
Chrystusa, narodzonego, zabitego na Krzyżu i zmartwychwstałego,
dla naszego zbawienia. Dla innych, którzy nie są ludźmi wierzącymi,
lub wierzą „na swój sposób” wyłączeni spod
Magisterium Kościoła, nauczanie, może być głosem
czy opinią jak wiele innych, do wzięcia pod uwagę lub nie.
Nie
jest rzeczą obowiązkową wierzyć w Objawienie Boże,
zawarte w Biblii. Natomiast biorąc pod uwagę powagę sprawy,
kto wierzy i idzie za Chrystusem, powinien żyć według
Nauczania Kościoła, przez Niego /Jezusa/ ustanowionego, dla
nauczania i prowadzenia wszystkich wierzących. Dlatego też, kto
wierzy, powinien iść za tym nauczaniem... a kto nie jest wierzącym,
nie jest zobowiązany brać go pod uwagę, jego sumienie, jeśli
zauważa w sobie cos takiego, podpowie mu inne wartości, lub inne
uwarunkowania, których znowu my wierzący w Chrystusa, respektujemy,
ale nie jesteśmy zobowiązani do ich przyjęcia. Według
tego przysłowia: „ Jasne układy, długie przyjaźnie”.
Katechizm
Kościoła Katolickiego jest bardzo klarowny w tej kwestii :
Prawo
Boże powierzone Kościołowi jest przekazywane wiernym jako
droga życia i prawdy. Wierni mają więc prawo,
by byli pouczani o zbawczych przykazaniach, które oczyszczają sąd,
i z pomocą łaski uzdrawiają zraniony rozum ludzki. Mają
oni obowiązek zachowywania norm i decyzji wydawanych przez
prawowitą władzę Kościoła. Ustalenia te domagają
się uległości podyktowanej miłością, nawet
jeśli mają charakter
dyscyplinarny.
(KKK2037)
Nauczanie
Kościoła o rodzinie i rodzicielstwie, opiera się ściśle
na Słowie Objawionym. Już na pierwszych stronach Pisma Świętego
Pan Bóg, Stworzyciel, stawia sprawę bardzo jasno:
Stworzył
więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go
stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po
czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie
płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię
i uczynili ją sobie poddaną... » (Rdz.
1, 27-28)
I
potem kontynuuje:
Dlatego
to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i
łączy się ze swą żoną tak ściśle,
że stają się jednym ciałem.
(Rdz.
2, 24)
Następnie
Pan Jezus podtrzymuje:
Przystąpili
do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali
Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając
zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» Oni rzekli:
«Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić».
Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość
serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku
stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę:
dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy
się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem.
A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc
Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!»
(Mk.10,
2-9)
„Zatwardziałość
serca”, o której mówi Pan Jezus, należy rozumieć jako opis i
krytyka sposobu na życie wielu dzisiejszych Chrześcijan. Przede
wszystkim wśród tych, którzy nie zgadzają się z nauką
Kościoła, i często wypowiadając się o tej nauce
rozpoczynają zdanie od słowa: „według mnie...” Tak, ale
w większości przypadków to nie jest według woli Bożej
i nauczania boskiego.
W Bożym Nauczaniu
tymczasem, jest cala prawda o godności ludzkiej, która musi być
zawsze i wszędzie respektowana. Osoba ludzka, musi być zawsze i
wszędzie chroniona w swojej godności, gdyż jest dzieckiem
bożym stworzonym na „obraz i podobieństwo boże”.
Dla
człowieka wierzącego, to Pan Bóg zdecydował że nowe
życie ludzkie przychodzi poprzez miłosne połączenie się
dwóch żyć już istniejących. Te dwa życia niezależne
mają być też różnych płci..., gdyby tak nie było,
nie miałaby sensu różnica płci... Tą logikę i
prawdę znajdujemy w słowach Jezusa, który tłumaczy że
w Życiu Wiecznym,
nie będzie ani mężów ani żon ale wszyscy będą
jak aniołowie.
(por.
Mt. 22, 23-30)
Człowiek niewierzący
natomiast, musi po prostu przyjąć prawa natury. Musi przyznać
że w naturze, (po za wyjątkami ustrojów prymitywnych) aby
otrzymać nowe życie potrzebny jest kontakt fizyczny (płciowy)
dwóch osobników różnych płci. Kontakt fizyczny (płciowy)
między dwoma osobnikami tej samej płci nie powoduje zapłodnienia,
a tym samym nie daje początku nowego życia. Wniosek jest jasny,
jeśli Matka Natura wymaga z surowością pewnych prawidłowości,
to osobnik należący do Natury musi zaakceptować te prawa
dla własnego dobra i dla dobra innych, jeśli nie, może się
zweryfikować pewne stare przysłowie:
„Pan Bóg
przebacza zawsze, ludzie czasami, ale Natura nigdy”
Problem polega na tym
że Natura nie przebaczając nigdy, na końcu odwraca się
przeciw osobnikom najsłabszym. W związku tej samej płci,
wzrastanie i dojrzewanie człowieka wystawiane jest na wielkie
niebezpieczeństwo. Z braku osoby o odmiennej płci, dziecku
brakuje pełni przykładów, od tych klasycznych, do tych, których
doświadcza się tylko w intymnej sferze ciepła rodzinnego.
To wzajemne uzupełnianie się płci, tak niezbędne, można
zauważyć i doświadczyć tylko w relacjach rodzinnego
życia intymnego. Intymnego, nie znaczy seksualnego, ale oznacza to
wszystko co jest przekazywane dziecku, w kontakcie wyjątkowym,
niepowtarzalnym, nie możliwym do naśladowania i niezbędnym,
jaki przeżywa noworodek w kontakcie fizycznym z ciąłem
swojej matki, chociażby w tym cudownym akcie karmienia piersią.
Równoznacznie w wyjątkowym, niepowtarzalnym i niezbędnym ale
jakże różniącym się kontakcie z ojcem, który to,
dziecko odczuwa i wyczuwa chociażby przez różnice nie tylko w
budowie ciała ale też i w zachowaniu drugiej „innej”
osoby. Wszystko to pozytywnie wpływa na całokształt rozwoju
osobowego dziecka. W przeciwnym razie z braku jakiegoś przykładu
lub nadmiaru identycznego, wzrasta ryzyko patologii.
Z mojego osobistego doświadczenia,
podpartego świadectwem innych kapłanów, wnioskuje że już
dzieci z rozbitych małżeństw przedstawiają olbrzymie
braki radosnego spokoju,
chociaż bardzo często
brak jednego z rodziców zastępowany jest nowym partnerem czy
partnerką, ale nigdy nie będzie to miłość i więź
jaka tworzy się z naturalnym rodzicem już od momentu „świętego
aktu poczęcia” i kontynuuje podczas tych kontaktów o których wyżej.
Więź podobna twarzy się z rodzicami adopcyjnymi ale zawsze
niezbędna jest obecność mężczyzny i kobiety.
Wszyscy mamy prawo
kochać i być kochanymi, ale także i wszyscy musimy
respektować całość drugiego człowieka.
Przykazanie miłości bliźniego jak siebie samego, nie odnosi
się tylko do miłości do człowieka odmiennej płci.
Miłuj bliźniego, kimkolwiek on jest, kobieta czy mężczyzna.
Tutaj też
koniecznym więc jest aby uściślić pewne podstawowe pojęcie...
i nie mieszać pojęcia miłości z pojęciem aktu
seksualnego... który czasami może mieć nic lub mało wspólnego
z miłością.
Według Bożego
Nauczania, dwoje ludzi połączonych sakramentalnym związkiem
ma zawsze prawo do intymnego przebywania z sobą, gdyż oni są
„jednym ciąłem”. Akt seksualny z osobą z którą
nie jest się „jednym ciąłem” jest cudzołóstwem.
I tutaj należy zacytować definicję cudzołóstwa,
które jest wejściem w sferę intymności cielesnej z osobą
z którą nie jest się jednym ciałem.
Nauka
Kościoła nie stanowi że każdy akt seksualny w związku
sakramentalnym musi zakończyć się poczęciem... mówi
natomiast jasno iż każdy akt seksualny po za związkiem
sakramentalnym jest grzechem cudzołóstwa. Małżonkowie, mają
pełne prawo do życia seksualnego, ale też i maja obowiązek
tak odpowiedzialnie programować ilość potomstwa aby to dawało
im i ich dzieciom spokój życia rodzinnego we wszystkich sferach począwszy
od tej ekonomicznej.
Z Katechizmu Kościoła
Katolickiego:
Płodność
jest darem, celem małżeństwa, ponieważ miłość
małżeńska ze swojej natury zmierza do tego, by być płodną.
Dziecko nie przychodzi z zewnątrz jako dodane do wzajemnej miłości
małżonków; wyłania się w samym centrum tego
wzajemnego daru, którego jest owocem i wypełnieniem. Dlatego Kościół,
który opowiada się za życiem , naucza, że każdy akt
małżeński powinien pozostać sam przez się otwarty
na przekazywanie życia ludzkiego. Nauka ta, wielokrotnie podawana
przez Urząd Nauczycielski Kościoła, ma swoją podstawę
w ustanowionym przez Boga nierozerwalnym związku, którego człowiekowi
nie wolno samowolnie zrywać, między podwójnym znaczeniem aktu
małżeńskiego: znaczeniem jednoczącym i prokreacyjnym
(2366)
Małżonkowie,
powołani do dawania życia, uczestniczą w stwórczej mocy i
w ojcostwie Boga. W spełnianiu obowiązku, jakim jest
przekazywanie życia i wychowywanie, obowiązku, który trzeba uważać
za główną ich misję, są współpracownikami miłości
Boga-Stwórcy i jakby jej wyrazicielami. Przeto mają wypełniać
zadanie swoje w poczuciu ludzkiej i chrześcijańskiej
odpowiedzialności. (2367)
Innym zjawiskiem jest
problem płodności...
Badania naukowe, które
zmierzają do zmniejszenia ludzkiej bezpłodności, zasługują
na poparcie pod warunkiem, że będą "służyć
osobie ludzkiej, jej niezbywalnym prawom oraz jej prawdziwemu i
integralnemu dobru, zgodnie z zamysłem i wolą Boga". (2375)
Techniki, które powodują oddzielenie rodzicielstwa wskutek
interwencji osoby spoza małżeństwa (oddawanie spermy lub
jaja, macierzyństwo zastępcze), są głęboko
niegodziwe. Techniki te (sztuczna inseminacja i sztuczne zapłodnienie
heterologiczne) naruszają prawo dziecka do urodzenia się z ojca
i matki, których zna i którzy połączeni są węzłem
małżeńskim. Techniki te pozostają w sprzeczności
z wyłącznym prawem małżonków do stania się ojcem
i matką wyłącznie dzięki sobie. (2376)
Techniki te praktykowane w ramach małżeństwa (sztuczna
inseminacja i sztuczne zapłodnienie homologiczne) są być może
mniej szkodliwe, jednakże pozostają one moralnie
niedopuszczalne. Powodują oddzielenie aktu płciowego od aktu
prokreacyjnego. Akt zapoczątkowujący istnienie dziecka przestaje
być aktem, w którym dwie osoby oddają się sobie nawzajem.
Oddaje (on) życie i tożsamość embrionów w ręce
lekarzy i biologów, wprowadza panowanie techniki nad pochodzeniem i
przeznaczeniem osoby ludzkiej. Tego rodzaju panowanie samo w sobie
sprzeciwia się godności i równości, które winny być
uznawane zarówno w rodzicach, jak i w dzieciach, przekazywanie życia
jest jednak pozbawione z moralnego punktu widzenia właściwej
sobie doskonałości, jeśli nie jest chciane jako owoc aktu
małżeńskiego, to jest specyficznego aktu zjednoczenia małżonków...
Tylko poszanowanie związku, który istnieje między znaczeniami
aktu małżeńskiego, i szacunek dla jedności istoty
ludzkiej umożliwia rodzicielstwo zgodne z godnością osoby
ludzkiej. (2377)
Dziecko nie jest czymś
należnym, ale jest darem. Największym darem małżeństwa
jest osoba ludzka. Dziecko nie może być uważane za
przedmiot własności, za coś, do czego prowadziłoby
uznanie rzekomego prawa do dziecka. W tej dziedzinie jedynie dziecko
posiada prawdziwe prawa: prawo, by być owocem właściwego
aktu miłości małżeńskiej rodziców i jako osoba
od chwili swego poczęcia mająca również prawo do szacunku.
(2378)
Obecnie jawi się
też problem obecności dzieci w związku dwóch osób tej
samej płci. Oczywiście że wszyscy mamy prawo do dążenia
do realizacji marzeń. Ale te powinny się realizować bez
szkody dla drugiego człowieka, tym bardziej jeśli w grę
wchodzi małoletnie dziecko. Do opinii wyrażonych wcześniej
należy dodać także te na temat, życia intymno
seksualnego tych osób, które to nie jest do pomijania czy udawania
że nie istnieje... Pismo Święte jest bardzo jasne w tym
temacie.
Księga
Kapłańska w rozdziale osiemnastym mówi:
Nie będziesz
obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą.
To jest obrzydliwość!
(Kpł.
18, 22)
A Święty
Paweł precyzuje:
Ale ciało nie
jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. Strzeżcie się
rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz
ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu
ciału grzeszy.
(1Cor.
6, 13-18)
I
kontynuuje:
Dlatego to wydał
ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie
kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na
przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni,
porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali
nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami
uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę
należną za zboczenie. A ponieważ nie uznali za słuszne
zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę
na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi.
(Rm.
1, 26-28)
Natomiast Katechizm Kościoła
Katolickiego podpowiada nam:
Homoseksualizm
oznacza relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi
pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób
tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na
przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Jego psychiczna geneza
pozostaje w dużej części nie wyjaśniona. Tradycja,
opierając się na Piśmie świętym, przedstawiającym
homoseksualizm jako poważne zepsucie , zawsze głosiła,
że akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są
nieuporządkowane . Są one sprzeczne z prawem naturalnym;
wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z
prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym
wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.
(2357)
Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko
osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność
taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich
stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się traktować te
osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno
się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej
dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej
w swoim życiu i - jeśli są chrześcijanami - do złączenia
z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać
z powodu swojej kondycji.
(2358)
Jeśli wiec Słowo
Boże i Nauczanie Kościoła jest tak jasne i precyzyjne, a
ktoś mógłby powiedzieć „trudne” czy „twarde”... w
kwestii relacji miedzy osobami o tej samej płci, to możemy sobie
wyobrazić jakie jest to stanowisko w kwestii zaakceptowania, w świetle
tego Nauczania, i słusznie, możliwości wychowania dzieci
przez osoby tej samej płci... To absolutnie nie świadczy o
dyskryminacji osób o tendencjach homoseksualnych, w przykazaniu Bożym,
o miłości bliźniego, jest bez wątpienia miejsce także
i dla nich.
Każdy wolny wybór
musi być respektowany, ale jak to powiedziałem wyżej, każdy
wybór produkuje konsekwencje, i te właśnie konsekwencje wyboru
mogą być czasami przykre. W Bożej Ekonomi Zbawienia jest
miejsce dla wszystkich, ale wszyscy też powinni przyjąć Bożą
Wole, która jest jedyna w stanie doprowadzić nas do Radości
Wiecznej. Tej Radości, którą Bóg przygotował dla swych
posłusznych i wiernych dzieci.
Na zakończenie
zacytuję jeszcze kilka zdań z Ewangelii, słowa Jezusa:
«Jeżeli Mnie miłujecie,
będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę
prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był
na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może,
ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u
was przebywa i w was będzie».
(J.
14 , 15-17)
Wtedy powiedział
Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli będziesz
trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i
poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli».
(J.
8, 31-32)
Z
błogosławieństwem.
San
Biagio - Pisa Lipiec 2011
Ks. Antoni Pyznar
|
|
**************************
|
|
KRZYŻ
„Krzyż na Golgocie tego nie zbawi, kto na swym sercu Krzyża
nie postawi”
(Adam
Mickiewicz.)
Wbrew temu co widać,
pod Pałacem Prezydenta w Warszawie, brakuje obrońców Krzyża...
no bo i po co??? W
naszej Ojczyźnie - Polsce, Krzyż
- znak Zbawienia – Ołtarz Jezusa Chrystusa, nie jest absolutnie
zagrożony! No bo jak i gdzie? Wisi prawie w każdej klasie
szkolnej, prawie w każdym biurze jakiejkolwiek instytucji, gdzie
pracują wierzący i nie wierzący. Wisi, w sądach, w
sali obrad Sejmu i Senatu... stoi prawie przy wszystkich drogach i
rozdrożach, w każdym Chrześcijańskim domu, że nie
wspomnę o świątyniach, aby nie popaść w śmieszność,
bo tam jest Jego uprzywilejowane miejsce. Widziałem Krzyż nawet
na mogiłach ludzi nie wierzących jakoby symbol
zakończenia pewnego rozdziału...
Nie wyobrażam
sobie aby kiedykolwiek w Polsce, naszej Ojczyźnie, jakiś rząd
pokusił się o wyprodukowanie prawa zabraniającego obecności
Krzyża w, nazwijmy to życiu publicznym... nie wyobrażam
sobie ja a ze mną ponad 90 procent Polaków...
Mogę się nie
znać na pewnych układach i sprawach, ale o zagrożeniu Krzyża
w Polsce noże mówić
tylko ten kto ma jako intencje używanie Krzyża do polemiki,
przetargu czy innych niecnych działań, ale i tu nie jest zagrożony
Krzyż a słabe sumienie i słaba inteligencja ludzi dających
się łatwo manipulować.
Pod Pałacem
Prezydenta w Warszawie nie ma prawdziwych obrońców Krzyża.
Prawdziwym obrońcom tego Krzyża , który został postawiony
jako znak nie tyle żałoby ile symbol zwycięstwa nad śmiercią
która spotkała ludzi, którzy stracili życie w wypadku pod
Smoleńskiem, zabroniono ich podstawowych praw. Wypadek ten w którym
zginęło dziewięćdziesiąt sześć osób wśród
nich, Pan Prezydent Lech Kaczyński
z Małżonka, Pan Prezydent na Uchodźstwie Kaczorowski, a
nawet moi osobiści przyjaciele...
wyzwolił w Narodzie Polskim na wschodzie i na zachodzie na południu
i na północy, ten sam sentyment, niedowierzania, potem bólu,
przykrości, solidarności z osobami dotkniętymi. Wspaniała
postawa polskich harcerzy, tej wspaniałej młodzieży,
jeszcze nie zepsutej przez manipulacje polityczne a działającej
przez impuls potrzeby serca aby stanąć tam pod Pałacem
Prezydenckim i dopilnować, tak po prostu, tak spontanicznie, porządku
i bezpieczeństwa tych wszystkich którzy pragnęli wyrazić
swoją jedność w modlitwie czy tez zadumaniu przed
majestatem śmierci. I jako że zdecydowana, jak mam przekonanie,
większość harcerzy to
ludzie wierzący w Zmartwychwstanie, spontanicznie przynieśli
Krzyż, tan Symbol Zbawienia i Znak Nadziei, a także umocnienie i
światło Chrystusa, którego oni, harcerze i wszyscy przychodzący
pod Pałac Prezydencki potrzebowali w tych dniach trudnych, dniach
smutku i żałoby. I jestem przekonany że gdyby w momencie
zakończenia żałoby narodowej harcerze tak samo
spontanicznie, nie podżegani przez nikogo, ten symbol wiary odnieśli
gdziekolwiek... dzisiaj może były by tam tylko wiązanki
kwiatów czy znicze usuwane przez służby porządkowe po ich
konsumpcji.
Ale jak zwykle
tak i tutaj, diabeł musi wtrącić swoje trzy grosze i
niszczyć to co niewinnie i spontanicznie zrodziło się dla
wspólnego dobra, bo jemu najbardziej przeszkadza zgoda jedność
i co za tym idzie miłość. A posługuje się zawsze
inteligencją tych, którzy są mistrzami polemiki, i siewcami kąkolu...
„Brońmy
Krzyża!!!” na tak sformułowane hasło w Polsce kto nie
zareaguje...? ile razy takie hasła są nadużywanie w pewnych
rozgłośniach radiowych czy telewizyjnych, „ brońmy Krzyża”,
„Brońmy Ziem Polskich”, „Brońmy
polskiej suwerenności”, „ Brońmy polskich wartości”
- a w podtekście jest zawsze nuta nienawiści skierowana,
a to do Narodu Niemieckiego, a to do Narodu Rosyjskiego a to do Narodu
Żydowskiego, czy nawet do tego samego Narodu Polskiego, tylko dlatego
że nie chce się dać zakuć w jarzmo fanatyzmu i śmiesznej
dewotkarskiej pobożności.
W tak sformułowanych
hasłach a tym bardziej takie
hasła formułowane w tego rodzaju mediach, nie maja nic z tej
nauki która powinna płynąc z tajemnicy Krzyża. Dlatego według
mnie, tam pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie zabrakło i nadal
brakuje, prawdziwych obrońców Krzyża, bo nie było i nadal
nie ma, tam obrońców wartości wypływającej z nauki
Krzyża, nie było miłości, a ci którzy chcieli i chcą
nadal działać przez posługę wiary a co za tym idzie miłości,
są zagłuszani czy marginesowani przez grupę manipulowanych
fanatyków. Tak, to ostre słowa, ale w działaniu prawdziwego
Chrześcijanina nie ma miejsca na obelgi dla ludzi myślących
inaczej, nie ma obelgi dla kapłanów, młodych czy starych wyżej
czy niżej w hierarchii kościelnej, ale zawsze ministrów
Chrystusa, nie ma obelgi dla Władzy prawowicie wybranej przez większość
narodową. Do demokracji należy dorastać. Demokracji należy
się uczyć, ale demokracji nie da się zaaplikować do
wszystkiego. Osobiści nie życzę sobie aby tam pod pałacem
jakaś pani krzyczała że te sprawy nie są konsultowane
z Narodem i że to co oni chcą to wola Narodu... ja też a
wraz ze mną na pewno wielka rzesza
tych którzy podzielają mój pogląd, należymy do Narodu, i
nie jesteśmy za wykorzystywaniem Krzyża i Wiary jako formy
przetargu. Z jednej strony władza jakakolwiek by była a w naszej
Najjaśniejszej Rzeczypospolitej mamy, Bogu dzięki, Wadze
demokratyczną, i ta Włada ma delegacje większości
narodowej i ma prawo dokonywać wyborów, które maja prawo nie podobać
się mniejszości czy garstce, ale NIKT, nie ma prawa terroryzować
innych swoim zachowaniem niesfornym. Z drugiej strony, Bogu dzięki, w
Kościele nie ma demokracji , i może dzięki temu przetrwał
ponad dwa tysiące lat bo za decyzje odpowiada zawsze wyższy w
hierarchii przełożony, a wszelkiego rodzaju rozwiązania siłowe
zawsze źle się kończyły dla wizerunku Instytucji
Chrystusa. Bogu dzięki że nareszcie Episkopat wypowiedział
się jasno i zdecydowanie, oby miał odwagę doprowadzić
do pozytywnego rozwiązania konfliktu a przede wszystkim nie dając
się nakręcać przez żadne przekonania jednej partii,
ale postępował zgodnie z sumieniem i duchem pokoju. W jedności
i łączności braterskiej ze wszystkimi ludźmi dobrej
woli, ale zawsze z wielka uwagą na działania szatańskie,
zmierzające ustawiać jednych przeciw drugim, nawet cytując
te same słowa Pisma Świętego. To już w kuszeniu
Chrystusa diabeł pokazał że zna Pisma , a Pan Jezus nawet
umiłowanemu Piotrowi powiedział „idź precz szatanie”
gdy Ten nie myślał po bożemu a zbyt po ludzku.
I tutaj
potrzeba zdecydowanego działania, nie ugiętego przed terroryzmem
fanatyków a jasnego wzięcia odpowiedzialności, nie przed częścią
czy grupka podpuszczanych ludzi, nie przed partią, która,
wykorzystuje Kościół do swoich politycznych celów.
Gdziekolwiek na świecie historia pokazuje nam że partie zbyt
popierane przez Kościół czy jego Hierarchów, wykorzystały
ich dokąd to było możliwe a kiedy już nie było możliwe,
uciekały się do tez o rozdziale między Państwem a Kościołem.
Jeden
z transparentów tam pod Pałacem Prezydenckim głosi „POLSKO
OBUDŹ SIĘ” tak to prawda, Polsko obudź się ale nie
do fanatyzmu nie do ulegania terrorystom nawet z pod znaku Krzyża, bo
jeśli z Tego Znaku, czy zza tego znaku, nie płyną słowa
miłości, braterstwa i pojednania, to nie jest to Symbol
Zbawienia, nie jest to Symbol Bożej Miłości.
Tak „ Brońmy
Krzyża!”, ale tego, który niosąc za Jezusem, wraz z Jezusem,
jest instrumentem pokoju, miłości i braterstwa. Symbolem
Wiary i Nadziei dla wszystkich, którzy tak jak Jezus, są zdolni do
miłości nawet do nieprzyjaciół... a zdolnymi do takiej miłości
są tylko ci, którzy są zdolni postawić Krzyż nie przy
drodze, nie tam gdzie nie byłoby godnego miejsca dla Niego, ale na
swoim własnym sercu...
„Kto ma uszy
niechaj słucha”
Rzym
15.08.2010
Ks. Antoni Pyznar
|
|
**************************
|
|
LUSTRACJA
ŚWIĘTEGO PIOTRA!
|
|
Długo myślałem zanim
zdecydowałem się pisać, bo temat jest drażliwy i
delikatny w tym samym momencie. Nie znam książki ks. Zalewskiego
i nie mam wielkiego pragnienia aby ją poznać. Od zawsze uważałem
że archiwa IPN -u powinny być szczelnie zamknięte jeszcze
przez co najmniej 30 lat, nawet po to aby ”przeminęli” ci którzy
mogliby wykorzystywać te archiwa do różnych spekulacji, walk i
rozliczeń... Drugą formą, jeżeli już,
dzisiejszego studiowania tych archiwów / według mojej skromnej myśli/
powinno być równoczesne i bezwarunkowe rozliczanie oficerów UB za
ich prześladowanie osób, które dzisiaj, w wolnej Bogu dzięki
Polsce, są rozliczane i w większości wypadków publicznie
spowiadane... nawet napiętnowane bez miłosierdzia, za swoje postępowanie
czy błędy z przeszłości popełniane pod presją
lęku.
Sprawiedliwość
bez miłosierdzia jest niesprawiedliwością!!!
Inaczej –
rozliczanie się z przeszłością na podstawie teczek z
IPN –u powinno się zacząć, nie od rozliczania ofiar a od
rozliczania katów!
Może lepiej
że osobiście obserwuje te sprawy z daleka, bo w ten sposób można
mieć pewność, że nie mam żadnego interesu aby
kogoś potępiać czy tym bardziej interesować się
jego rozliczaniem. Nie mam interesu aby się komuś przypodobać
czy kogoś zganić. Chcę zrobić pewien rodzaj rozmyślania
na głos... może zaprotestować, czy zaproponować inne
spojrzenie, a czas Wielkiego Postu jest mi w tym jak najbardziej
pomocny...
Kiedy Izraelici
uciekali z Egiptu ich największym pragnieniem była wolność
od opresji egipskiej, i chociaż jednym z powodów przedstawionych
Faraonowi był, ...”
pójdziemy
na pustynię, na trzy dni, aby złożyć ofiarę Panu,
Bogu naszemu, jak nam to przykazał...”
/Wj
8, 23/
w głębi duszy było jak najszybsze pożegnanie
niewoli... ale jak tylko ci sami ludzie poczuli smak wolności,
zapomnieli o prześladowaniach. Pierwsze problemy z pożywieniem
były powodem krytyk Mojżesza i ... /bez złośliwości.../
dziwię się że nie powołano, tam na pustyni, komisji
lustracyjnej aby Mu przedstawić zarzuty; że on na początku
był kolaboracjonista reżimu Faraona, należał nawet do
jego rodziny... zabił Egipcjanina... nie ważne że w obronie
brata... był mordercą a dzisiaj chce żeby słuchać
go w imię jakiegoś jeszcze mało znanego Boga... który
zamiast dawać jedzenie i dobrobyt daje Dziesięć Przykazań,
które nie są w żaden sposób łatwe do zachowania... „Wspominamy
ryby, któreśmy darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, cebule i
czosnek. /Lb
11,5/
Nie
wspomnę już o tym że Izraelici oddają się
natychmiast, jak tylko zabrakło obecności autorytetu Mojżesza,
bałwochwalstwu cielca zrobionego własnymi rękami...
Zapomnieli o prześladowaniu!
Pan Bóg się
upomniał... i kto chce, może sam dowiedzieć się, jak
potoczyły się losy Izraelitów na pustyni... celowo nic na ten
temat nie powiem aby uniknąć krytyki, przewidywania lub
prorokowania kary Bożej... Osobiście uważam że Pan Bóg
przestał karać ludzkość po ustąpieniu wód
potopu... od tego czasu ludzie sami się karzą konsekwencjami
swoich wyborów. Nie można jednak nikogo zmuszać do pokuty. Można
nawoływać do nawrócenia, należy okazywać miłosierdzie
ale nie należy też dnia wczorajszego oceniać miarą
dzisiejszych osiągnięć. W tą samą skrajność
popadają krytycy Kościoła, krytycy np. Inkwizycji, krytycy,
którzy zapominają że żyjemy w innych czasach! Używamy
innych wartości! Wypracowaliśmy inną kulturę! Jest
łatwo oceniać postępowania innych siedząc w wygodnym
fotelu i nie bojąc się nikogo... czasami nawet Boga, zapominając
że Bóg ocenia przez pryzmat miłosierdzia! ”Jeden
jest wasz Mistrz a wy wszyscy jesteście braćmi...” /Mt
23,8/ ”Miłujcie
się wzajemnie jak ja was umiłowałem.” /
J 13,34/ ”Kto
chce być pierwszym niech się stanie sługą...” /Mt
20.26/ ”Módlcie się jedni za drugich...” /Jk
5,16/
”Nie sądźcie abyście nie byli sądzeni.” /Mt
7,1/
”Kto bowiem oczernia bliźniego lub wydaje nań wyroki
potępienia, ten uwłacza Prawu i osądza samo Prawo. Lecz jeśli
pozwalasz sobie na osądzanie Prawa, to przestajesz być tym, który
je wypełnia, i czynisz się jego sędzią.” /Jk
4,11/
I można by tu, dla większej refleksji, przytaczać
wiele cytatów z Pisma Świętego... ale wróćmy do sedna. Do
naszej refleksji…
Rozlicznie
z przeszłością... rozliczanie z tak zwanej współpracy
z UB.
Bogu dzięki nie
przeszedłem aż tak wielkiego prześladowania aby się dać
złamać, ale w swojej wspaniałomyślności Bóg dał
mi przeżyć i to doświadczenie choć w małym
wymiarze... Wiem co znaczy bać się mając świadomość,
z jednej strony perspektywy studiowania w Rzymie, a z drugiej strony możliwość
zmarnowania tej szansy przez nieodpowiednie słowo w rozmowie z asami
oszustwa i mistrzami podstępu i siania strachu. Przeżyłem
rozmowę z oficerem UB w Częstochowie starając się o
paszport w 1984 roku, i wszyscy którzy żyliśmy dorosłym
życiem w tamtych czasach wiemy jaka była sytuacja,. Do dziś
czuję wstręt i ciarki na plecach przypominając sobie tylko
spojrzenie i szyderczy uśmiech na twarzy oficera, proponującego
mi spotkanie przy kawie, przy ciasteczku, po za Częstochową,
gdzie ...” zagęszczenie osób duchownych mogło by wzbudzić
pojedzenia”... jak mówił. I tylko Bogu dziękuje że dał
mi siłę do odparcia ataków. Nie chcę się dalej
rozpisywać na ten temat, aby i tu nie zostać źle
zrozumianym... Piszę to tylko po to aby zaświadczyć że
mogę coś na ten temat powiedzieć bo sam to w jakiś
sposób przeżyłem. I sam sobie jestem wdzięczny za postawę
ale równocześnie z wielkim szacunkiem i miłosierdziem podchodzę
do każdego człowieka, który przeżył takie sytuacje,
kapłana na pierwszym miejscu, bo wiem co znaczy być
nagabywanym... co znaczy być zastraszanym, co znaczy naprawdę bać
się! Nie zapomnę nigdy że męczeństwa nie można
chcieć i szukać, męczeństwo jest darem Bożym i
nie wszyscy są zdolni do poniesienia męczeństwa, co nie
znaczy że są gorszymi światkami od innych. Od nikogo nie można
wymagać męczeństwa, przede wszystkim dzisiaj oceniając
jego postępowanie i postawę z przed lat.
Święty Piotr
też popełnił błąd... Piotr też był
nagabywany... Piotr też bał się, widząc początek
męki Jezusa... Piotr nie podpisał,... ale Piotr publicznie i
jasno trzy razy się zdeklarował! A Potem? To nie Apostołowie
pytali Piotra czy żałuje?... To nie inni Apostołowie jak
on, robili Piotrowi rachunek sumienia, namawiając go do publicznej
spowiedzi... Zastanawiające jest to co dzieje się potem... Jezus
nie chce dociekać dlaczego Piotr nie przyznał się że
jest Jego uczniem...! Jezus / i tu tez bez sarkazmu/ nie powołuje
komisji dla zbadania przyczyn...! Jezus zapyta go tylko
/i to też jest zastanawiające że w tym tak
delikatnym dla Piotra momencie używa jego dawnego imienia.../
”Szymonie synu Jony, miłujesz mnie?”... nie obchodzi Jezusa motyw
zaparcia - zdrady, nie obchodzi Go czy Piotr jest skruszony, czy czuje
żal, czy poczuwa się do winy... Jezusa interesuje czy teraz,
teraz w tym momencie, czy Go kocha...?
Nikt z nas nie może
powiedzieć ile razy nasi bracia biskupi, kapłani, diakoni czy
świeccy, usłyszeli w głębi duszy to samo pytanie:
...” kochasz mnie?” Któż z nas może stwierdzić jakie
były czy są dzisiaj odpowiedzi ofiar represji... Nikt z nas nie
powinien zapomnieć że tak czy tak, Bóg jest sędzią,
ostatnim i sprawiedliwym! Przed nim powinniśmy się rozliczać.
Nie przez przypadek Jezus dał Kościołowi Sakrament Przebaczenia!
Nie sakrament rozliczania i sądzenia, a sakrament miłosierdzia i
przebaczenia. Miejmy odwagę powiedzieć dosyć takim
rozliczeniom w których nie ma miłosierdzia, a człowiek
publicznie jest poniżany! Przede wszystkim kapłani.
Wpatrujmy się w
przykład nie tyle Syna Marnotrawnego ile w przykład Miłosiernego
Ojca!
...
A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go
jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł
naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował
go... nie robi
rozliczenia , nie powołuje komisji do zbadania gdzie syn roztrwonił
majątek... uściskał i ucałował go ponieważ
ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął,
a odnalazł się. /Łk
15, 20-24/
Piotra zlustrował
Jezu, w jedyny i ważny dla Chrześcijanina sposób! Wcześniej
czy później wszyscy zostaniemy poddani tej właśnie
lustracji... radosna jest jednak ta świadomość że On
nasz Mistrz powiedział: „Idźcie i
starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia
niż ofiary..” /Mt
9,13/
Nie powinniśmy nigdy zapomnieć że uczeń nie może
być większy od Mistrza. On, nasz Mistrz, powinien być
naszym przykładem.
Łatwo jest oskarżać
i wymagać nawrócenia... trudniej jest kochać i przebaczać...
ale to drugie jest piękniejsze bo inspirowane przez samego Boga!
San
Prospero 09.02.2007
Ks. Antoni Pyznar - proboszcz
|
|
************************** |
|
|
|
|